Z różnych względów ubieram się tylko na czarno. Bez glanów, łańcuchów i tak dalej – po prostu czarny sweterek, czarne dżinsy, buty na delikatnym obcasie; latem – czarne sukienki.
Wchodzę któregoś dnia do sklepu z używaną odzieżą i zaczynam przeglądać wieszaki.
- Proszę pani, mam tu dla pani śliczną koszulkę. – Informuje sprzedająca, pokazując mi czerwoną bluzeczkę.
- Dziękuję, ja szukam tylko czarnych rzeczy. – Odpowiadam.
- A czemu tak? Żałoba jakaś? - Pyta pani.
- Po prostu lubię czerń. – Odrzekłam dyplomatycznie.
- Nie mam czarnych rzeczy, wyszły. Bo z wami młodymi to zawsze tak: wykupicie to, co czarne, żeby z głupoty nosić, a potem ludzie, co noszą żałobę, nie mają się w co ubrać. Nie mam nic czarnego!
Byłam tak zdziwiona jej odpowiedzą, że dopiero w domu uświadomiłam sobie, że ona chyba mnie wyrzuciła ze sklepu...
Wchodzę któregoś dnia do sklepu z używaną odzieżą i zaczynam przeglądać wieszaki.
- Proszę pani, mam tu dla pani śliczną koszulkę. – Informuje sprzedająca, pokazując mi czerwoną bluzeczkę.
- Dziękuję, ja szukam tylko czarnych rzeczy. – Odpowiadam.
- A czemu tak? Żałoba jakaś? - Pyta pani.
- Po prostu lubię czerń. – Odrzekłam dyplomatycznie.
- Nie mam czarnych rzeczy, wyszły. Bo z wami młodymi to zawsze tak: wykupicie to, co czarne, żeby z głupoty nosić, a potem ludzie, co noszą żałobę, nie mają się w co ubrać. Nie mam nic czarnego!
Byłam tak zdziwiona jej odpowiedzą, że dopiero w domu uświadomiłam sobie, że ona chyba mnie wyrzuciła ze sklepu...
Ocena:
516
(642)
Komentarze