Mieszkam na wsi.
Przez ową wieś jest przeprowadzona jedna, główna droga - mieszkam od niej daleko, ale do niej prowadzi ścieżka od mojego domu. Zwykła, kamienna, po obu stronach żywopłot, zasłaniający część ścieżki dla osób idących po wspomnianej ulicy - co istotne dla historii.
Byłam na krótkim spacerze z pewną "paskudą" i częściowo się nią zajmowałam. Idąc ścieżką, zauważyłam, że mała wredota pije wodę z kałuży. Odwróciłam się z krzykiem:
- Leoś! Nie pij wody z kałuży, bo cię nie wpuszczę do domu!
Wróciłam do domu. Już miałam ściągać buty, gdy usłyszałam pukanie do drzwi, wyszłam. Moim oczom ukazał się widok dwóch [P]policjantów.
[P]- Witam! Dostaliśmy zgłoszenie o znęcaniu się nad dzieckiem. Młodociana matka, tak? Proszę zawołać Leosia, musimy zobaczyć w jakim jest stanie i zadać mu kilka pytań.
Ja w lekkim szoku, odwracam się i krzyczę "kici kici".
Policjanci na chwilę zamarli i szczęki poturlały im się chyba pod nogi, gdy zobaczyli idącego w naszą stronę: grubego, szarego KOTA.
Tak, Leoś - Leopon to kot. Piękny, dachowiec z brudną od błota mordką.
Nagle wszyscy dostaliśmy jakiegoś ataku śmiechu na tyle, że jeden z policjantów musiał poprosić o skorzystanie z toalety, drugi policjant pobawił się chwilę z kotem i wrócili do radiowozu.
Kto powiedział o znęcaniu? Starsza pani, która lubi robić awantury. Szła przez ulicę, więc słysząc moje groźby w stronę mniemanego dziecka - zadzwoniła po policję.
Wyrodna ze mnie kocia mama.
Przez ową wieś jest przeprowadzona jedna, główna droga - mieszkam od niej daleko, ale do niej prowadzi ścieżka od mojego domu. Zwykła, kamienna, po obu stronach żywopłot, zasłaniający część ścieżki dla osób idących po wspomnianej ulicy - co istotne dla historii.
Byłam na krótkim spacerze z pewną "paskudą" i częściowo się nią zajmowałam. Idąc ścieżką, zauważyłam, że mała wredota pije wodę z kałuży. Odwróciłam się z krzykiem:
- Leoś! Nie pij wody z kałuży, bo cię nie wpuszczę do domu!
Wróciłam do domu. Już miałam ściągać buty, gdy usłyszałam pukanie do drzwi, wyszłam. Moim oczom ukazał się widok dwóch [P]policjantów.
[P]- Witam! Dostaliśmy zgłoszenie o znęcaniu się nad dzieckiem. Młodociana matka, tak? Proszę zawołać Leosia, musimy zobaczyć w jakim jest stanie i zadać mu kilka pytań.
Ja w lekkim szoku, odwracam się i krzyczę "kici kici".
Policjanci na chwilę zamarli i szczęki poturlały im się chyba pod nogi, gdy zobaczyli idącego w naszą stronę: grubego, szarego KOTA.
Tak, Leoś - Leopon to kot. Piękny, dachowiec z brudną od błota mordką.
Nagle wszyscy dostaliśmy jakiegoś ataku śmiechu na tyle, że jeden z policjantów musiał poprosić o skorzystanie z toalety, drugi policjant pobawił się chwilę z kotem i wrócili do radiowozu.
Kto powiedział o znęcaniu? Starsza pani, która lubi robić awantury. Szła przez ulicę, więc słysząc moje groźby w stronę mniemanego dziecka - zadzwoniła po policję.
Wyrodna ze mnie kocia mama.
Policja
Ocena:
785
(827)
Komentarze