Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#26167

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O jednej wszystkowiedźmie;)

Gościłam na kolacji kilkoro znajomych.
Wśród nich jedną "specjalistkę od wszystkiego", najlepszą kucharkę, najlepszą dekoratorkę wnętrz, weterynarza, znawcę filmów i czort wie co jeszcze w jednym.
Omawiana istota wyższa, jest żoną mojego kolegi z czasów szczenięcych, wiec nie zaprosić jej nie mogę. Kolegę natomiast wielbi całe towarzystwo, bo to wspaniały, pełen ciepła i niepowtarzalnego humoru człowiek:)

Wszystkowiedźma na dzień dobry skrytykowała sukienkę innego gościa płci pięknej, poprzestawiała mi książki "tematycznie i estetycznie" (wrrrrrrr!), autorytatywnie stwierdziła, że czytam badziewie i oglądam badziewie do kwadratu (przejrzała również moją bogatą kolekcję filmów).

Mąż swojej żony, spoglądał na mnie z łagodnym zainteresowaniem, reszta cichaczem robiła zakłady, ile jeszcze wytrzymam...

W końcu nastał czas gorących posiłków, wszystkowiedźma udała się więc do mojej kuchni sprawdzić, jak to określiła, czy tu nie dałam plamy i próbując potrawy.
- To zdecydowanie bez smaku! Dosol to moja droga - wzięłam solniczkę, przekręciłam tak, żeby nic nie leciało i zamaszyście "posoliłam".
Ponowne próbowanie i łaskawe skinienie głową
- Nooo
Potem zaliczyłam "dosładzanie", "kropienie cytrynką" i parę innych zabiegów...

Kolacja zakończona, kolega mruga do mnie nad stołem i wzdycha.....
Tak, byłam nieuczciwa od początku. Założyłam się z nim, że jego osobista jędza nie wyprowadzi mnie z równowagi, nie zabiję jej w napadzie szału, ani nie poddam wyszukanym torturom...

Wygrałam. Jest mi winny dobry koniak;)

przyjaciele

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 328 (356)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…