Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#26412

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w kinie.

Pisałam kiedyś, że do biletów dołączamy każdorazowo vouchery - ważne przez dwa tygodnie, data wygaśnięcia wypisana ręcznie, zniżka na funta pięćdziesiąt (równowartość dwóch i pół snickersa).
Jeśli na voucherze daty nie ma (zdarza się, że ktoś z ekipy zapomni albo nie zdąży wypisać), przyjmujemy i dyskretnie i wbrew zasadom ją wpisujemy. Jeśli data na voucherze jest nieważna, przyjąć go nie możemy.

Finał tej historii słyszałam własnusznie i widziałam własnoocznie; początku i końca dowiedziałam się natomiast od koleżanki M.

Koleżanka M. stoi na kasie. Podchodzi małżeństwo w średnim wieku, takie eleganckie, ą, ę i inne samogłoski, ale przy tym szalenie wzgardliwe wobec plebsu.
Chcą bilety na coś tam, wręczają M. vouchera. Data na voucherze widniała jako 2/4/7, przy czym dwójka i czwórka wypisane długopisem czarnym, ukośniki niebieskim, siódemka ołówkiem, a wszystko niemiłosiernie koślawe i ledwo czytelne. Ogólnie wyglądało to tak, jakby ktoś nie bardzo wiedział, co ma być w miejscu daty wpisane, i postarał się, by coś było, ale na wszelki wypadek nie dało się rozczytać.
M. uprzejmie oznajmia, że niestety, ale cóż, nie może przyjąć vouchera.

[Baba:] Coooo? Jak to nie przyjmiesz?
[M.:] Ta data, pomijając fakt, że nie wygląda mi na wypisaną przez pracownika, w ogóle nie ma nic wspólnego z ważnymi voucherami.
[B.:] Jak śmiesz! Ja tu byłam wczoraj, ja dostałam ten voucher wczoraj! Ty masz mi go przyjąć!
[M.:] Gdyby pani dostała go wczoraj, to data wygaśnięcia powinna być 16/03/12... Wypisana JEDNYM długopisem.
[M.:] O ty szmato! Dawaj mi tu swojego menadżera!

Menadżer przyszedł, dostał od klientów opiernicz na wszelki wypadek, jeszcze zanim wyjaśniono mu, o co chodzi. Oczywiście powiedział, że voucher jest trefny, wyraźnie wypisany przez kogoś z zewnątrz, i w związku z tym nie do przyjęcia. Kiedy małżeństwo wsiadło na niego, wezwał do pomocy supervisorkę, która próbowała wytłumaczyć zasady babie, podczas gdy facet darł pyska na menadżera i machał voucherem jak pistoletem.
Wrzaski pary leciały pod sam sufit. Oczy wszystkich gości skierowane były na tę dramatyczną scenę; nawet facet, którego akurat obsługiwałam, poprosił, żebym przestała na chwilę, bo chce popatrzeć.

Finał nastąpił, kiedy baba ryknęła do M.:
[B.:] Ty się będziesz ze mną kłócić o głupiego funta pięćdziesiąt?
Na co M., spokojnie i uprzejmie:
[M.:] Wie pani... Jak tak pomyśleć, to PANI się kłóci o funta pięćdziesiąt.

Baba ochłonęła, rozejrzała się, zobaczyła, że robią scenę. Szturchnęła męża, mąż podarł ze złością vouchera i rzucił menadżerowi w twarz. Kawałki cieniutkiego papieru nawet nie doleciały na drugą stronę lady, więc efekt był żałosny. Ludzie się roześmiali, małżeństwo odkłusowało do wyjścia, menadżer pieczołowicie pozbierał vouchera, poskładał w całość i powiedział, że powiesi na ścianie w pokoju socjalnym - jako przypomnienie dla załogi, że ludzie to jednak debile są.

Kino zagranica

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 932 (964)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…