Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#26575

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Moja koleżanka ze studiów, Kasia, na pierwszym roku zaszła w ciążę. Oczekiwała więc, studiując i pracując (studia zaoczne) swego pierwszego potomka.
Kasia bardzo dobrze znosiła ciążę, więc na zajęciach była zawsze. Termin porodu miała na koniec września, ale potomkowi się nie spieszyło i przyszedł na świat na początku października. Przez dwa miesiące Kasi nie było, miała zwolnienie lekarskie, a w domu, kiedy potomek spał, nadrabiała zaległości. Potem Kasia uczęszczała zależnie od wykładowców.
Jeśli ktoś dużą wagę przywiązywał do obecności, to była, a jak nie było takiej konieczności, to zostawała w domu z dzieckiem. I jakoś tak to szło.

Przyszedł koniec semestru i zaliczenia, oceny, wpisy...
Pan doktor P. (bardzo zwracający uwagę na obecności) ocenił Kasię na 4. Dziewczyna pomyślała, że szkoda, że nie 5, ale w końcu zdecydowała się na dziecko, więc godzi się z konsekwencjami.
Aż przyszło do szczegółowego omawiania, dlaczego taka a nie inna ocena. Otóż doktor P. oznajmił, że dlatego iż Kasi nie było 3. października. Kasia bardzo dobrze pamiętała ten dzień, gdyż właśnie wtedy urodziła dziecko, o czym wspomniała doktorowi. Doktor cmoknął, westchnął, ale powiedział: "OK, będzie 5".

Kasia zadowolona, nie patrzyła doktorowi na ręce, ale gdy w domu zajrzała do indeksu, zobaczyła w nim czwórkę.

Nie żeby czwórka była tragedią, ale mężczyzna, który ma dzieci, powinien zrozumieć, że kobieta w trakcie porodu nie jest w stanie przyjść na zajęcia, zwłaszcza, że widział zaświadczenie, że była wtedy w szpitalu.

uniwersytet

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -4 (44)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…