Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#26593

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak już trafiłem na historie o palcach, to i swoją opowiem.

Na obozie naukowym - 6 osób, huk roboty, namioty, gotować sobie też trzeba. No i przeciąłem sobie w "kuchni" palec. Wskazujący. Lewy. U nasady. W zasadzie do kości. Co z tym było potem zabawy, to moje. :D

Część pierwsza: Szycie.

Jak ktoś jedzie w teren, to liczy się z wypadkami. Karetki do lasu, do palca nikt wzywał nie będzie, jak palec się trzyma, zawinięty w gazę, bandaż tylko trochę przecieka.
Pieszo do drogi, stopem do wioski, tam do punktu opatrunkowego. Pani pielęgniarka sama szyć nie umiała (i dobrze, nie jej obowiązek w sumie, a i niemłoda była), dochtór dziś w innej wsi... ale emerytowany lekarz mieszka! Wydzwoniła go, przyszedł, taki sobie facecik, nawet nie specjalnie stary.
Zszył bez znieczulenia, bo:
- Panie doktorze, to dawać w palec dwa zastrzyki, dwa razy igłę wbijać, żeby potem dwa szwy nie bolały? Jaki sens?
- Wie pan co, tyle lat w zawodzie, a żaden pacjent tak tego nie ujął.
Zszył, szwy wyszły trzy, z czego jeden głęboki.

I co się okazało? W całym punkcie nie było szczepionki na tężec. No nie było i już. W punkcie na wsi, gdzie ludziom jak coś się dzieje, to zwykle wtedy, gdy w ziemi robią! Ze świeżo załatanym palcem znów na stopa, ze wsi do miasteczka, do apteki. Dobrze, że tym razem opatrunek założyła pielęgniarka, to nie przeciekałem.

Część druga: Papierkologia.

W przychodni przyszpitalnej:
- Dzień dobry, ja chciałem na zdjęcie szwów z palca.
- Skierowanie ma?
- Nie ma, ma szwy.
- A skąd mam wiedzieć, że ma szwy, jak nie ma skierowania?
- Może pokazać.
- A kto w ogóle szył?
- A pojęcia nie mam.
- Dał się szyć i nie wie komu?!
- Dał. Miał siedzieć i krwawić?
- To zapiszę na izbę przyjęć jako ciało obce w palcu!

No dobra, brawa dla pani rejestratorki za pomysłowość, ale przepisy jakieś chore, że je aż tak obchodzić trzeba. Cóż, w sumie nie skłamała, szwy same mi nie wyrosły.

Część trzecia: Kolejka.

Jako że ciało obce, to przyjąć trzeba od razu, jak się pacjent zgłosi. Tak mi wyjaśniono. I odesłano do kolejki. W kolejce różne drobiazgi, otarcia, stłuczenia... Chwilę po mnie do kolejki trafił facet z odpryskiem młotka wbitym w łapę.

Lekarka stwierdziła, że ciała obce mają pierwszeństwo jako najpoważniejsze. I mnie wywołuje. Ja mówię, że najpierw może ten facet od młotka. Ona, że jej mieszam, i mam nie kozakować, skoro we mnie też coś siedzi! I znowu tłumaczenie, że tak zostałem zapisany, bo tak, ale tak naprawdę mam po prostu nieautoryzowane szwy. Z faceta od młotka kapie krew. OK. Udało się. Poszedł.

Finał: Prucie.

Okazało się, że palec mam zszyty nićmi nie do palców, ale chyba do nóg, pleców itp. Grubszą, niż najgrubsza jaką tam w ogóle mieli na stanie, więc kto wie, czy nie szył mnie weterynarz. Nożyczkami do nici nie poszło. Skalpelem nie poszło. Poszło dopiero cążkami dziwnie przypominającymi te, jakich ja sam używam do drutu. W gabinecie spędziłem dobre pół godziny. Na trzy szwy.

Koniec końców palec odzyskał 100% sprawności. Tylko biała blizna przez pół obwodu i dwie krótsze w poprzek przypominają o tych przejściach.

zdrowie

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 597 (661)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…