Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#27088

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na pewno nieraz każdy z nas słyszał (a nierzadko i sam był świadkiem) piekielnych historii urozmaicających czas w kolejce w przychodniach. Spotykając na swoich drogach zarówno wspaniałych, jak i piekielnych, nie mogłam się oprzeć, by nie przytoczyć zachowania pewnej uroczej pani.

Piątek, godziny popołudniowe, ale jak wiadomo w poczekalni spora grupa osób. Każdy umówiony na 15 minut wcześniej, rekordziści czekają o wiele dłużej. W pewnym momencie otwierają się drzwi, a w drzwiach pojawia się ona. A w zasadzie one. W domyśle łatwo było wywnioskować, że to matka z córką, ale nic na to na pierwszy rzut oka nie wskazywało. No może wiek, który jednak najwidoczniej dumna matka polka, próbowała ukryć za grubą warstwą różowego makijażu, pod utlenioną grzywką, i za poświatą bijącego odblasku z błyszczącej, różowej bluzki. Co by wszystko było pod kolor, torebka i buty również były w odcieniu blado - różowym, a dla małej odmiany, kontrastowała z nimi spódniczka. Biała. Obok niej, ramię w ramię przyparadowała z bólem życia, emo (?) córka, również z grzywką, dla odmiany czarną i ogólnie cała też w tym kolorze. Generalnie każdy się śpieszył, nikt więc nie zwracał zbytnio na nie uwagi, tym bardziej, że siadły i siedziały. I to w zasadzie przez całe kilka minut.

Otóż obok nas siedziała młoda kobieta, z dość głośno płaczącą córką na kolanach, z porażeniem mózgowym. Kiedy moja mama zapytała, czy może jakoś pomóc, albo kogoś wezwać, młoda mama po prostu.. rozpłakała się. Wszyscy obok poczuli się troszkę zakłopotani, dziewczynka miała na oko, około 5 lat, do lżejszych już zapewne nie należała, a usadzić się nie dała, więc kobieta cały czas musiała trzymać je na rękach i uspokajać, w oczekiwaniu na swoją kolej. Wszyscy w kolejce, zgodnie orzekli, że skoro dziecko naprawdę źle się czuję, niech wchodzi pierwsza (to ważne - ona sama o to nie prosiła, ba w sumie nawet w ogóle się nie odzywała), bo a to ktoś tylko po receptę, a to po wynik. W tym momencie, nagle o swoim istnieniu postanowiła przypomnieć matrona, obwieszczając swoje niezadowolenie głośnym "co, do cholery?". Zaczęła głosić swój mądry monolog, o tym, do czego służy kolejka i ile to ona już w niej nie stoi (przypominam, iż weszła, kiedy my wszyscy byliśmy już tam przed nią). Kiedy pani z dzieckiem powiedziała, że nie trzeba, że ona poczeka, bo nie chce robić problemu, w ludziach krew się zagotowała i dalej, że to żaden problem, że tamta pani poczeka jak każdy. No przysięgam, pierwszy raz widziałam takiego różowego muppeta w akcji. I się zaczęło, że my nie wiemy, kim ona jest, że to że ktoś ma wrzeszczące dziecko na rękach, nie znaczy, że ma pierwszeństwo, że ona nie ma zamiaru czekać i że co to w ogóle k*** ma być. Apogeum nastąpiło, kiedy z gabinetu zainteresowana krzykami wyszła lekarka [L] i próbowała wyjaśnić sytuację z mappetem [M].

[L] - Proszę państwa, co tu się dzieje?
[M] - Chamstwo się dzieje! (Bla, bla, bla...) Ja nie będę czekać, MOJA CÓRKA ŚPIESZY SIĘ NA IMPREZĘ!!!

Amen.

służba_zdrowia

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 763 (809)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…