zarchiwizowany
Skomentuj
(18)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Wieczór był nawet dosyć późny, jadę pociągiem. Siedziałam w przedziale z jakimiś kibicami. Co drugie słowo kochana łacina. Ogólnie to rozmowa idzie o ustawki itd. W pewnym momencie pytają o godzinę, odpowiadam wiedząc już że łatwo nie będzie. Ale siedzę. Cisną bajerę, ogólnie to już troszkę się wystraszyłam. W głowie miałam już dramatyczne scenariusze. Modląc się o jakiegoś pasażera, nie spodziewałam się że wymodlę piekielnego. Wsiadł, usiadł naprzeciwko mnie (jakby nie było innych wolnych miejsc) Panowie kibole w pewnym momencie się ulotnili (podejrzewam że na dymek) A ten do mnie z łapami. Ogólnie przerażenie, Jego słowa „się odezwij to…” mi wystarczyły i zabrakło mi języka w gębie, ogólnie sparaliżowana. A on mnie obmacuje, nie tylko mnie, torebkę z której zdążył wyciągnąć portfel – też. Nagły obrót sprawy, zjawiają się z powrotem kibole. Od razu zaczaili o co chodzi. Ich akcja była tak szybka, że nawet nie zdążyłam się połapać że chcą mi pomóc. Piekelnego w sekundę unieruchomili, zabierając mu portfel, wyrzucili jego na najbliższej stacji. Spytali czy nic mi nie jest, ogólnie nagłe przeistoczenie o 180 stopni. Podziękowałam i nadal jestem w szoku…
komunikacja_miejska
Ocena:
249
(273)
Komentarze