Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Musisz być zalogowanyx
zarchiwizowany

#28585

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pierwsza moja historia, więc proszę o wyrozumiałość.

Pracuję ci ja w salonie pewnego operatora z pomarańczowym kwadratem. Sytuacja zupełnie świeża:
Do salonu wchodzi młode małżeństwo. U taty na rękach siedzi sobie TEN mały, około dwuletni jak się potem okazuje, potwór.
Ja standardowo do gości podchodzę, wyuczona kwestia "dzień dobry, w czym można pomóc". Zaczynam z nimi rozmawiać nt. telefonów, taryf itd, gdy nagle małemu kaszalotowi coś do głowy nie strzeli i dajesz matkę po głowie tłustymi łapkami okładać! Jej reakcja? "Ahahaha, Maksiu, no przestań, haha, to boli, nie bij mamusi". Muszę przyznać, że takiej reakcji się nie spodziewałam. Co na to ojciec dzierżący to diabelskie nasienie? "To chodź Maksiu, panią będziemy bić" i dajesz do mnie z tym paskudem. W ciężkim szoku się znajdując nie zdążyłam nawet zareagować, gdy pojawili sie zaraz koło mnie, a dzieciak zaczyna mnie lać po głowie i ciągnąć za włosy, śmiejąc się przy tym do rozpuku. Odskoczyłam jak oparzona, jako że nie specjalnie lubię gdy ktokolwiek znajduje się tak blisko mnie i zaczynam awanturę:
-Panie co pan wyprawia? Proszę go ode mnie zabrać, wcale mnie to nie bawi tak jak jego!
-Boże, jaka delikatna się znalazła, on się tylko tak bawi...- rzecze ojciec, zabiera kaszalota, żonę pod pachę i wychodzą, a ja zostaję z klasycznym karpikiem, nadal nie mogąc uwierzyć w to co się przed chwilą stało.
Nie wiem czy bardziej piekielni tu byli rodzice, czy ich progenitura, ale wydaje mi się, że z tego małego nic dobrego nie wyrośnie, a mnie utwierdzili tylko w przekonaniu, że nigdy się nie rozmnożę...

Salon z Pomarańczowym Kwadratem

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 104 (236)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…