Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#28631

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Któregoś pięknego dnia, zamiast wstać o zwykłej porze, takiej dla ludzi (czyt. 10 z kawałkiem), zerwałam się z łóżka o 5:00 i o 7:30 czatowałam już pod okienkiem w rejestracji, co by numerek do lekarza sobie na pewno zaklepać. Jest! Zwycięstwo! Zdobyłam trzecie miejsce na liście (tak, 3!). Idealnie mi pasowało, bo lekarka od 12:30, akurat w sam raz na zajęcia zdążę, nawet jeśli się trochę pani doktor spóźni. I pohasałam radośnie do domu, odespać trochę.

12:30 wbijam na poczekalnię, a tam 8 osób. I wszyscy do pani doktor, a pani doktor jeszcze nie ma. Dosyć szybko się okazało, że 3 numerek to ja sobie mogę wsadzić... no... starsi pacjenci ustalili między sobą, że ważna jest kolejność przyjścia. Usiadłam więc zrezygnowana i czekam, świadoma, że na zajęcia jednak nie dotrę.

Jakoś po mnie wpadła na poczekalnię zasapana pani i prosi, żeby ją wpuścić następną, bo ona tylko po skierowanie, z pracy musiała się wcześniej zwolnić, a zaraz po dziecko do przedszkola musi jechać na drugi koniec miasta. I wszyscy się zgodzili, tylko nie pan, który był w kolejce czwarty, bo on cały dzień już czeka i absolutnie się nie zgadza. I wtedy zawtórował mu inny pan, który stwierdził, że trzeba było przyjść sobie wcześniej. I żaden argument logiczny do nich nie trafiał. No to pani zaczekała, aż tamci wejdą, w międzyczasie zadzwoniła do przedszkola, że po dziecko się spóźni.

I tu już historia jest piekielna sama w sobie, ale... minęły dwa tygodnie i idę na wizytę kontrolną. Nauczona doświadczeniem wstałam sobie o 9, o 10:15 byłam pod okienkiem, dostałam numerek 13 i powędrowałam pod gabinet poczekać trzy godziny, ale mieć pewność, że tym razem wejdę pierwsza. Bo potem szybciutko na busa i do domu 200 km dalej jechać.

Na godzinę przed przyjściem pani doktor, poczekalnia zaczęła się zapełniać. I wtedy przyszedł pan, którego natychmiast rozpoznałam, bo pamięć do twarzy to moje osobiste przekleństwo. Tak, to był pan wtórujący sprzed dwóch tygodni. I ten pan jak zobaczył taką ilość ludzi przed sobą (6 osób) był strasznie niezadowolony i to niezadowolenie głośno wyrażał. Bo on MUSIAŁ wstać o 6, żeby dostać pierwszy numerek i jemu się NALEŻY. Pan nawet przyszedł z panią z rejestracji, żeby potwierdziła, że ważna jest kolejność numerków. Tu jeszcze byłam spokojna. Ładnie pana poprosiłam, bo ja do domu jadę, bo już długo czekam, specjalnie, żeby na busa zdążyć, a jak byłam wcześniej to było za kolejnością. Pan niechętnie, ale się zgodził. A potem się okazało, że tak jak ja jeszcze dwie osoby mają i pan powiedział, że w takim razie nikomu nie ustąpi miejsca. No tu już byłam mniej spokojna i panu wypomniałam jego zachowanie sprzed dwóch tygodni i mniej lub bardziej wprost nazwałam hipokrytą. Pan się zapowietrzył i sobie poszedł.

Czy wygrałam? Nie. Pan poszedł czekać na lekarkę przy drzwiach przychodni. Lekarka przyszła tak wściekła, że aż była czerwona na twarzy, a pan wszedł jako pierwszy, tak jak chciał.

poczekalnia

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 477 (527)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…