W niedzielę (1 Kwietnia) miałem dyżur na karetce S.
Godzina około 15, a tu dyspozytorka nam każe jechać do... kostnicy. Bo mamy żywego trupa.
No więc jedziemy, w myślach zastanawiając się jakim cudem osoba u której stwierdzono zgon, ożyła. Zajeżdżamy na miejsce. A tu już nas pracownik kostnicy kieruje do pomieszczenia i rzeczywiście. U osoby u której na SORZe stwierdzili zgon, wróciło SAMOCZYNNIE krążenie i oddech. No to pakujemy na nosze pacjenta i dawaj na sygnałach do najbliższego szpitala.
Coś mi się wydaje, że pokolenia pogotowiarzy będą o tym mówiły, ktoś za to beknie, a pacjentowi już współczuje papierologii stosowanej.
Godzina około 15, a tu dyspozytorka nam każe jechać do... kostnicy. Bo mamy żywego trupa.
No więc jedziemy, w myślach zastanawiając się jakim cudem osoba u której stwierdzono zgon, ożyła. Zajeżdżamy na miejsce. A tu już nas pracownik kostnicy kieruje do pomieszczenia i rzeczywiście. U osoby u której na SORZe stwierdzili zgon, wróciło SAMOCZYNNIE krążenie i oddech. No to pakujemy na nosze pacjenta i dawaj na sygnałach do najbliższego szpitala.
Coś mi się wydaje, że pokolenia pogotowiarzy będą o tym mówiły, ktoś za to beknie, a pacjentowi już współczuje papierologii stosowanej.
Pogotowie ratunkowe Trójmiasto
Ocena:
943
(995)
Komentarze