Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#29104

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja koleżanka Jola, była fantastyczną dziewczyną.
Pracowaliśmy razem w jednym dziale.
Oprócz niewątpliwych walorów zewnętrznych, miała niezwykły urok osobisty. Miała wtedy 22 lat i ciężko pracowała, żeby móc ułożyć sobie życie.

Któregoś dnia przyszła do pracy wyjątkowo smutna i jakaś nieobecna.
Wkrótce wyjaśnił się powód jej złego samopoczucia.
Dostała wezwanie do sądu, w charakterze pozwanej o alimenty.
Minęło kilka dni i sprawa się wyjaśniła.

20 lat temu, kiedy miała 2 latka, a jej matka była w zaawansowanej ciąży z bratem, jej tatuś wyszedł wieczorem po papierosy i zniknął.
Szukała go milicja, matka dawała ogłoszenia w prasie.
Nic, kamień w wodę.
Minęło kilka lat, gdy okazało się, że tatuś żyje i ma się dobrze. Mieszkał sobie z panienką w mieście oddalonym o 400 km i nawet nie chce słyszeć o dawnej rodzinie.
Aż nadeszły złe czasy. Zachorował, panienka wystawiła mu walizkę na słomiankę i dziad wylądował na dworcu.
Wtedy szybko przypomniał sobie, że przecież ma "ukochaną" rodzinę, która nie da mu umrzeć.
Więc zamiast udać się do tej rodzinki, wniósł sprawę do sądu o alimenty.
Sąd oczywiście w imię humanitaryzmu, przyznał mu solidarne alimenty od żony, córki i syna (którego nawet nie widział na oczy).

Tak więc moja przyjaciółka, nie dość, że nie miała ojca, nie dostała przez całe życie ani jednego dowodu jego istnienia, będzie musiała do końca życia utrzymywać pasożyta.

Pytanie: Czy naprawdę prawo jest sprawiedliwe?

Sąd

Skomentuj (43) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1108 (1182)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…