Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#29247

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym jak Aneczka została posądzona o kazirodczy związek z bratem.

Mam chrześnicę, lat prawie 3. Dziewczę słodkie i grzeczne. Los chciał, że przez pewien czas, kilka miesięcy temu, mieszkała ona razem ze swoim tatą (a moim bratem stryjecznym) u nas w domu. Moja bratowa w tym czasie była w szpitalu i rodzina zdecydowała, że najlepszym rozwiązaniem będzie przeprowadzka właśnie do nas (moja mama głośno i stanowczo dopominała się o wnuki, więc chociaż przez chwilę mogła poczuć się jak babcia i nabrać wprawy rzecz jasna:)).
Brat do pracy, ja na zajęcia, mama w domu z Pyzą. I tak pięknie mijały dni, niczym niezmącony błogi spokój. W międzyczasie przygotowania do wesela. Mała zaczęła wołać do mnie Mami, ale tylko dlatego że brakowało jej prawdziwej mamy i to dawało jej poczucie bezpieczeństwa. Bratowa leżała na zakaźnym i nie było mowy o odwiedzinach, a Mała tęskniła bardzo.

Pech chciał, że pewnego dnia Ukochana Sąsiadka (materiał na kilka osobnych historii) ZUPEŁNYM przypadkiem znalazła się pod drzwiami naszego mieszkania (my mieszkamy na 4 piętrze, ona na 2) i ZUPEŁNYM przypadkiem usłyszała (znaczy się podsłuchiwała gadzina jedna) jak Pyza się do mnie zwraca. Ale coś jej nie pasowało. Bo przecież z brzuchem mnie nie widziała, niemowlaka też w bloku nie było od moich czasów... Zaczęło się dochodzenie. No bo jak to: do mnie Mami, a do mojego brata Tatuś. Serialowi Detektywi powinni się od US uczyć, a przynajmniej odbyć u niej krótki staż lub praktyki zawodowe, ewentualnie kurs/ szkolenie.

I tak zaczęło się:
1) wypytywanie o nas pozostałych sąsiadów,
2) dokładne notowanie kto do nas przychodził i wychodził, z dokładną datą i godziną,
3) zapisywanie godzin wychodzenia z domu i powrotu do niego domowników,
4) próba wyciągnięcia (nieudana całe szczęście) mojej karty choroby z gabinetu ginekologicznego w naszej przychodni pod przykrywką „zatroskanej o stan macicy swojej wnuczki kochającej babci”,
5) wydzwanianie telefonem/domofonem i sprawdzanie kto odbierze.

Całe to przedstawienie trwało ze dwa tygodnie, aż wreszcie padły wnioski: cała rodzina jest w TO wtajemniczona, nawet mój przyszły ślubny!!! W jej bloku patologia!!! Brat ma dziecko z siostrą i nawet się nie kryją z tym faktem. Na obrazę boską!!! Powiadomiła o tym oczywiście odpowiednie służby: policję i księdza dobrodzieja. Ksiądz dobrodziej, krótko mówiąc sprawę olał, bo mamy w czerwcu z Lubym ślub brać, a pieniążków nikt mu nie odda jak pójdziemy siedzieć (o masz, materialista się trafił, a to pech :D). Policja zgłoszenie przyjęła, podeszła do całej sprawy dość sceptycznie, no ale zgłoszenie jest – trzeba jechać.

I tak trzech sympatycznych funkcjonariuszy, o rumianych policzkach i lekkiej zadyszce zapukało do naszych drzwi. Powiedzieli co i jak. Brat w śmiech, ja w śmiech, a matula karpik. I tak żeśmy sobie pogadali, herbatkę wypili, braciszek dokumenty odpowiednie przedstawił, coby nie było problemów. I już panowie mieli się do wyjścia zbierać, gdy nagle wpada do mieszkania ona (oczywiście ZUPEŁNYM przypadkiem) i w krzyk:
- Aresztować ich!!!! Mówię wam - aresztować!!!! To zbrodniarze, pedofile, pederaści!! Zboczeńce jedne! W piekle żywcem spłoniecie, już ja tego dopilnuję!! (widać ma znajomości :D)- I kilka przerywników typowo polskich.

Panowie policjanci wzięli US pod ręce (ale wierzgała, skubana :D) i na klatkę wystawili, by cokolwiek ochłonęła. Po tym jak jej ciśnienie trochę spadło, dowiedzieliśmy się o całym śledztwie i jego efektach. Policjanci zapytali czy chcemy wnieść oskarżenie, bo ten tekst z piekłem zabrzmiał jak groźby karalne... US zniknęła równie szybko i tajemniczo jak się pojawiła, klnąc na czym świat stoi. Funkcjonariuszom podziękowaliśmy, oni przeprosili za zamieszanie, ale takie ich obowiązki.

Sąsiadka się nie odzywa, inni sąsiedzi nadal patrzą trochę krzywo.
Ale najlepszy był ksiądz dobrodziej – kilka dni później zadzwonił i zapytał czy aby na pewno ten ślub bierzemy, bo jak nie to on ma na nasze miejsce parę, bo szkoda żeby się zmarnowało...
Bratowa nie uwierzyła.

sąsiedzi

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 931 (1015)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…