Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#29325

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój drugi wyjazd do Stanów na Work&Travel.
Przyleciałam z kumpelą, z którą zaprzyjaźniłam się podczas pierwszego takiego wypadu. Miałyśmy ofertę pracy w restauracji w małej miejscowości na wschodnim wybrzeżu.

Wylądowałyśmy w Nowym Jorku więc musiałyśmy odbyć samodzielnie drogę kilkoma autobusami i promem do miasteczka docelowego. Udało się. O 17 zmęczone i wymemłane podróżą wylądowałyśmy na miejscu, skąd miał nas odebrać przyszły pracodawca.

Na dworcu nikogo nie było.

Rozsiadłyśmy się na ławce, zakupiłyśmy w automacie napoje i batoniki i czekamy. Minęła godzina.

Poszłam do automatu i zadzwoniłam na numer kontaktowy pracodawcy, który dostałyśmy od organizatora. Facet oznajmił rozbrajająco, że o nas zapomniał ale że już jedzie.

Około godziny 19 zadzwoniłam znowu. Już, już za chwilkę jedzie.

Przyjechał o 19:30, zapakował nas do samochodu i zawiózł do biura, gdzie miałyśmy podpisać umowy o prace itp., a następnie miał nas zawieźć do naszego mieszkania (obowiązkiem pracodawcy było zapewnienie studentom pokoju na czas pracy). Tu szok - biuro było dosłownie 5 minut drogi samochodem od nas więc gdybyśmy miały adres, mogłyśmy tam dojść w kwadransik zamiast zapuszczać korzenie na dworcu.

Papierki zajęły nam trochę czasu ale już o 8:30 byłyśmy w drodze do naszego domku, marząc o prysznicu.

Pan zatrzymał się przed obłażącym białą (szarą?) farbą domu i oznajmił, że tu mieszka pani, która nam wynajmie pokój.

Weszliśmy po schodkach na górę, pan zapukał i po usłyszeniu komendy do wejścia, weszliśmy.

Szok. Burdel na kółkach, śmieci wszędzie, meble ogólnie podniszczone. Na kanapie siedzi potwornie otyła kobieta z tłustymi siwymi włosami odziana w jakiś pstrokaty namiot. Głaszcze wyliniałego pudla.

Miny zrzedły nam totalnie. Facet wyjaśnił o co chodzi, kobieta powiedziała, że nasz pokój ma osobne wejście, wchodzi się z dołu, oto klucz, proszę iść samemu bo ona nie będzie wstawać.

Zeszliśmy na dół, facet próbuje żartować chociaż nie trafia. Obeszliśmy dom i trafiliśmy na nasze drzwi. Facet posiłował się z kluczem, otworzył, weszliśmy. Schodziło się w dół po schodach do jakiejś piwnicy bez okien. Ciemno. Facet zapalił światło (mała lampka na podłodze przy wejściu - jedyne źródło światła). W pokoju była mała szafka, jaką się zwykle stawia przy łóżku, wypłowiała, podarta kanapa z zapadniętą dziurą w środku i to wszystko. W powietrzu smród pleśni.

Staliśmy bez słowa, nie mogąc ogarnąć co się dzieje. W końcu powiedziałyśmy facetowi, że nasza noga tam nie postanie, tam się nie da mieszkać. Facet się zgodził, wyraźnie zmieszany i zaczął nas przepraszać.

Wróciliśmy do biura, facet zadzwonił do kogoś, następnie oznajmił, że to było jedyne mieszkanie jakim dysponował, wręczył nam mapki miejscowości i kazał szukać pokoju samodzielnie.

Zatkało nas, ale co było robić? Plecaki na plecy i idziemy. Słońce zaczęło już zachodzić ale jeszcze przez dwie godziny pochodziłyśmy, nie mając pojęcia dokąd idziemy. Potem wynajęłyśmy pokój w jakimś motelu.

Rano poszłyśmy do kafejki internetowej i zapytałyśmy właściciela czy nie wie kto ma pokoje do wynajęcia. On miał. :) Zawiózł nas na miejsce, dostałyśmy skromny ale czysty i jasny pokój.

Następnego dnia stawiłyśmy się do pracy, a dwa tygodnie później zostałyśmy wywalone, bo szef ′zamówił′ za dużo studentów na kontrakty i musiał zrobić miejsce nowym przybyłym.

zagranica

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 636 (670)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…