Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#29653

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jako uczennica gimnazjum dostałam się do etapu wojewódzkiego olimpiady z języka polskiego (konkurs organizowany przez Kuratorium Oświaty - laureat uzyskuje zwolnienie z odpowiedniej części egzaminu gimnazjalnego i inne bajery; ale jako że nagroda porządna, to i poziom całkiem wysoki i to, co w szkole, to podstawa, "klient" musi wykazać się trochę szerszą wiedzą niż ta wkładana do głów tylko po to, żeby zdać egzamin gimnazjalny).

W porządku, dziewczyna bliska sukcesu, który poprawi wizerunek szkoły (uznawanej za tę "gorszą" w moim mieście), trzeba jej jakoś pomóc - pomyślicie. Otóż od swojej polonistki usłyszałam: "nie mam czasu, przygotuj się sama". No dobrze, rozumiem, może faktycznie ma tyle pracy, ale wskaże mi, jak to w ogóle ma wyglądać i JAK mam się przygotować. Co dostałam? Ani żadnego pomocnego słowa, ani pocałuj mnie w rzyć.

Ale jak to na przekór w życiu bywa, bez niczyjej łaski i zdając się na samą siebie, sukces osiągnęłam i wróciłam z tytułem laureatki. I co? Nagle kochana pani polonistka rzuca mi się w ramiona i całuje ze szczęścia, a wszystkim powtarza: "X to moja uczennica, to ja ją przygotowałam!". I dumna z siebie, bo to "wielki sukces pedagogiczny" itd. Jaki sukces, pytam? Że powiedziała uczennicy "przygotuj się sama"?

Ot, dlaczego nie chcę nawet patrzeć w twarz Piekielnej, która cudzy sukces przypisuje sobie.

nauczyciele

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 197 (243)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…