Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#29670

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będąc na studiach wynajmowałam mieszkanie z koleżankami, nazwijmy je Madzia i Zosia, od pewnego pana, nazwijmy go panem Edmundem.
Mieszkanie było ładne i dobrze utrzymane, jednak pan Edmund lubił mieć nad wszystkim kontrolę.
Mimo, iż rachunki (elektryczność itp) nie były wliczone w czynsz i nie były zbyt wygórowane, pan Edmund lubił nas pouczać o oszczędzaniu energii. Nieodmiennie w każdą niedzielę po powrocie z domu rodzinnego zastawałyśmy zakręcone na max kaloryfery (siedziałyśmy w zimowych kurtkach parę godzin dopóki się dom nie rozgrzał) i WSZYSTKO powyłączane z kontaktów.
Ale z tym się dało żyć, jakkolwiek irytującym był fakt, że pan buszował sobie po mieszkaniu pod naszą nieobecność.

Nie pamiętam, jak to dokładnie działało, ale w sezonie grzewczym za ogrzewanie płaciło się jakąś średnią stawkę, a na wiosnę spółdzielnia podliczała zużycie i przeważnie trzeba było trochę dopłacić.
Pan Edmund zazwyczaj zostawiał kopie wszystkich rachunków razem ze swoimi obliczeniami w naszej skrzynce pocztowej, a po kilku dniach zgłaszał się po pieniądze.
Tego roku kiedy na wiosnę wydobyłyśmy rachunek za ogrzewanie ze skrzynki okazało się, że jesteśmy winne spółdzielni ponad 150 zł każda! Wydało nam się to dziwne bo co weekend kaloryfery były przecież zakręcane, a nawet jak byłyśmy w domu to temperatury były sensowne, bo nie lubiłyśmy mieć zbyt wysuszonego powietrza w domu.
Trochę się spieszyłyśmy bo był to piątek i wyjeżdżałyśmy do domów, zauważyłyśmy tylko, że na kopii rachunku coś się nie zgadza w obliczeniach.
Zosia stwierdziła, że weźmie rachunek ze sobą i go w pociągu dokładniej obejrzy.

Na drugi dzień zadzwoniła do mnie z nowiną, że pan Edmund chciał nas naciągnąć, bo po dokładniejszym przyjrzeniu się widać na papierze ciemniejszą obwódkę, gdzie pan przyłożył na rachunek swoje wydrukowane obliczenia, zakrywając te właściwe, i tak to odkserował. Mało tego, na drugiej stronie rachunku były stawki za elektryczność i metraż mieszkania, które nie zgadzały się z tym na pierwszej stronie. Rachunek wyglądał tak, jakbyśmy sobie dobudowały do mieszkania w bloku kilka pokoi, bo metraż był kilkukrotnie większy.
Zosia powiedziała, że jeszcze poprzedniej nocy zadzwoniła do pana, ale kiedy wyjaśniła mu grzecznie o co chodzi, ten kazał jej się przestać wygłupiać i odłożył słuchawkę.

Do pana zadzwonił więc tata Zosi, który pracuje w tamtejszej spółdzielni mieszkaniowej. Pan Edmund najpierw się oburzył, potem krzyczał, potem tłumaczył, w końcu tata Zosi zagroził mu policją, po czym pan podobno wrzasnął ′no dobra, jakoś to załatwię(?)′ i rozłączył się.

Po powrocie w niedzielę czekał na nas właściwy rachunek z notką, że poprzednio pan Edmund się trochę pomylił i to jest sprostowanie. Według rachunku byłyśmy winne za ogrzewanie ok 9zł na osobę.
Pan także przestał nam wszystko wyłączać co weekend, a po pieniądze zaczął przysyłać syna. W mieszkaniu zostałyśmy do końca roku akademickiego ale wymówiłyśmy umowę i od października już zamieszkałyśmy gdzie indziej.

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 513 (535)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…