Weszłam sobie dzisiaj dynamicznym krokiem do popularnej drogerii na N. Miałam zamiar kupić jedynie dwa produkty - róż do policzków i maseczkę oczyszczającą. Dodam, że gotówki w portfelu miałam odliczoną ilość, a karta płatnicza została w domu, więc żadne dodatkowe super promocyjne produkty mnie nie interesowały.
Od progu witała mnie sympatyczna dziewczyna ucharakteryzowana na gejszę, która w dniu dzisiejszym zachęcała energicznie klientów do zakupu jakiegoś orientalnie pachnącego żelu pod prysznic w extra promocji.
Dziewczyna [D]
ja [J]
D: Dzień dobry, zachęcam gorąco do kupna promocyjnego żelu pod prysznic - pięknie pachnie, wspaniale nawilża, tylko dzisiaj w tak niskiej cenie, bla bla bla bla... - i tak przez 2min.
J: Dziękuję, nie potrzebuję.
D: Ależ proszę powąchać, takie cudowne energiczne zapachy Orientu... Polecam szczególnie ten pomarańczowy, bo najdłużej się utrzymuje... bla bla bla... - i kolejne dwie minuty zmarnowanego czasu.
J: Naprawdę dziękuję, przyszłam po coś innego, żelów pod prysznic mam w domu dostatek.
Już miałam odchodzić, idąc przed siebie, ale ta gadała jak nakręcona, najwyraźniej stawiając sobie za cel życia wciśnięcie mi tego kosmetyku. Postanowiłam ją przechytrzyć i mieć już święty spokój.
J: Dobra, poproszę ten pomarańczowy, podoba mi się, wezmę jeden.
Gejsza zadowolona, a ja przeszłam za najbliższy regał, gdzie jej wzrok już nie sięgał i zwyczajnie ten żel odstawiłam na półkę jego producenta. Wybrałam dla siebie róż oraz maseczkę i podreptałam do kasy. Na moje nieszczęście jedyna czynna kasa była w zasięgu wzroku dziewczyny w orientalnej stylizacji. Płacę, chowam gadżety do torebki, kieruję się do wyjścia i wtem krzyk...
D: Łapać złodziejkę! Żel ukradła! - Tak, to była gejsza od pachnących żeli.
Cała drogeria oczy na mnie i już zbiera się widownia tego cyrku. Bardzo szybko pojawił się pan z ochrony i zastawił mi wyjście.
J: Przepraszam, to nieporozumienie, nie kupowałam żelu pod prysznic.
D: Jak nie!? Brałaś ode mnie przed chwilą żel, a nie zapłaciłaś za niego w kasie!
Pardon, przed chwilą pani, a teraz już na Ty?
Ochroniarz kazał mi przejść przez bramkę. Zero piszczenia. Kazał pokazać zawartość torebki. Brak czegokolwiek do kąpieli. Poza małym portfelem, telefonem, drożdżówką ze śliwką oraz różem i maseczką nie było tam niczego, za co bym nie zapłaciła, a chciała dyskretnie wziąć. Ochroniarz przeprasza i puka się w czoło, patrząc na gejszę. Ale ta nie dała za wygraną.
D: Jak to, gdzie go schowałaś, złodziejko?! Brałaś przecież!
Nie wiedziałam czy śmiać się, czy płakać.
J: Owszem, wzięłam od ciebie żel, ale po chwili odstawiłam go na półkę, bo wcale nie miałam ochoty go kupować. Stoi na półeczce z innymi kosmetykami firmy xxx.
Ekspedientka poszła sprawdzić i po chwili wróciła z butelką w ręku. Widocznie nikt go jeszcze nie przestawił na swoje miejsce. Do przebierańca nie docierało.
D: Jak nie chciałaś kupować, to po co brałaś!? Ukraść chciałaś, wynieść bez płacenia!
Widocznie była potrzeba powiedzieć jej w końcu coś mocniejszego, więc wypaliłam:
J: Bo byłaś tak upierdliwa, wciskając mi ten żel, że wzięłam go dla świętego spokoju, by móc spokojnie iść dalej zrobić swoje zakupy.
W końcu się zamknęła, parę klientek chichotało z jej obrażonej miny, a kierowniczka, która w końcu przybiegła gorąco przepraszała mnie za zachowanie pracownika. Śpieszyło mi się już do domu, więc przeprosiny przyjęłam i po prostu poszłam na tramwaj.
Za plecami słyszałam jedynie parę słów ostrej reprymendy, jaką otrzymała przebierana dziewczyna.
Należało się jej za tą głupawą nadgorliwość.
Od progu witała mnie sympatyczna dziewczyna ucharakteryzowana na gejszę, która w dniu dzisiejszym zachęcała energicznie klientów do zakupu jakiegoś orientalnie pachnącego żelu pod prysznic w extra promocji.
Dziewczyna [D]
ja [J]
D: Dzień dobry, zachęcam gorąco do kupna promocyjnego żelu pod prysznic - pięknie pachnie, wspaniale nawilża, tylko dzisiaj w tak niskiej cenie, bla bla bla bla... - i tak przez 2min.
J: Dziękuję, nie potrzebuję.
D: Ależ proszę powąchać, takie cudowne energiczne zapachy Orientu... Polecam szczególnie ten pomarańczowy, bo najdłużej się utrzymuje... bla bla bla... - i kolejne dwie minuty zmarnowanego czasu.
J: Naprawdę dziękuję, przyszłam po coś innego, żelów pod prysznic mam w domu dostatek.
Już miałam odchodzić, idąc przed siebie, ale ta gadała jak nakręcona, najwyraźniej stawiając sobie za cel życia wciśnięcie mi tego kosmetyku. Postanowiłam ją przechytrzyć i mieć już święty spokój.
J: Dobra, poproszę ten pomarańczowy, podoba mi się, wezmę jeden.
Gejsza zadowolona, a ja przeszłam za najbliższy regał, gdzie jej wzrok już nie sięgał i zwyczajnie ten żel odstawiłam na półkę jego producenta. Wybrałam dla siebie róż oraz maseczkę i podreptałam do kasy. Na moje nieszczęście jedyna czynna kasa była w zasięgu wzroku dziewczyny w orientalnej stylizacji. Płacę, chowam gadżety do torebki, kieruję się do wyjścia i wtem krzyk...
D: Łapać złodziejkę! Żel ukradła! - Tak, to była gejsza od pachnących żeli.
Cała drogeria oczy na mnie i już zbiera się widownia tego cyrku. Bardzo szybko pojawił się pan z ochrony i zastawił mi wyjście.
J: Przepraszam, to nieporozumienie, nie kupowałam żelu pod prysznic.
D: Jak nie!? Brałaś ode mnie przed chwilą żel, a nie zapłaciłaś za niego w kasie!
Pardon, przed chwilą pani, a teraz już na Ty?
Ochroniarz kazał mi przejść przez bramkę. Zero piszczenia. Kazał pokazać zawartość torebki. Brak czegokolwiek do kąpieli. Poza małym portfelem, telefonem, drożdżówką ze śliwką oraz różem i maseczką nie było tam niczego, za co bym nie zapłaciła, a chciała dyskretnie wziąć. Ochroniarz przeprasza i puka się w czoło, patrząc na gejszę. Ale ta nie dała za wygraną.
D: Jak to, gdzie go schowałaś, złodziejko?! Brałaś przecież!
Nie wiedziałam czy śmiać się, czy płakać.
J: Owszem, wzięłam od ciebie żel, ale po chwili odstawiłam go na półkę, bo wcale nie miałam ochoty go kupować. Stoi na półeczce z innymi kosmetykami firmy xxx.
Ekspedientka poszła sprawdzić i po chwili wróciła z butelką w ręku. Widocznie nikt go jeszcze nie przestawił na swoje miejsce. Do przebierańca nie docierało.
D: Jak nie chciałaś kupować, to po co brałaś!? Ukraść chciałaś, wynieść bez płacenia!
Widocznie była potrzeba powiedzieć jej w końcu coś mocniejszego, więc wypaliłam:
J: Bo byłaś tak upierdliwa, wciskając mi ten żel, że wzięłam go dla świętego spokoju, by móc spokojnie iść dalej zrobić swoje zakupy.
W końcu się zamknęła, parę klientek chichotało z jej obrażonej miny, a kierowniczka, która w końcu przybiegła gorąco przepraszała mnie za zachowanie pracownika. Śpieszyło mi się już do domu, więc przeprosiny przyjęłam i po prostu poszłam na tramwaj.
Za plecami słyszałam jedynie parę słów ostrej reprymendy, jaką otrzymała przebierana dziewczyna.
Należało się jej za tą głupawą nadgorliwość.
sklepy
Ocena:
872
(942)
Komentarze