Dzień piękny, ławki w parku oblegane są przez matki i babcie z dziećmi.
I ja korzystam z pięknej pogody, zaczytując się na świeżym powietrzu w "Bajkach robotów".
Przerywam, gdy podbiegają do mnie dwa psiaki i trącają nosem w stopę, podnoszę wzrok i widzę idącą ku mnie staruszkę.
Sylwetkę ma przygarbioną, ubrana jest w gruby płaszcz, sękatymi dłońmi obejmuje patyk, służący jej za laskę.
Dosiada się do mnie i uśmiecha bezzębnym uśmiechem.
Zagaja rozmowę, o pogodzie, o wszystkim.
Mimo wieku, widzę błysk w jej oczach, kiedy zaczyna mi opowiadać o swojej pierwszej miłości, wzrusza się, kiedy mówi o pracy w klasztorze.
Dzielę się kanapkami, najpierw jest skrępowana, ale bierze, dziękuje i mówi, że aniołkiem jestem, że Bóg mnie chyba przysłał, przyznaje w końcu, że od wczoraj nie jadła. Zanim połyka pierwszy kęs, dzieli się z psami.
Relację o drugiej wojnie światowej przerywa jednak grad kamyków, które spadają na nasze głowy.
Dzieciaki, które w taki sposób dostarczały sobie rozrywki nie omieszkały wyzywać pani od brudasów i mówić, że ′taka stara to już zdechnąć powinna′.
Pani w oczach stanęły łzy, zaczęła się podnosić, kiedy ja zaczęłam hałastrę przeganiać, a nim się zorientowałam, pani już nie było.
I żałuję tylko, że żyję w takim świecie.
I ja korzystam z pięknej pogody, zaczytując się na świeżym powietrzu w "Bajkach robotów".
Przerywam, gdy podbiegają do mnie dwa psiaki i trącają nosem w stopę, podnoszę wzrok i widzę idącą ku mnie staruszkę.
Sylwetkę ma przygarbioną, ubrana jest w gruby płaszcz, sękatymi dłońmi obejmuje patyk, służący jej za laskę.
Dosiada się do mnie i uśmiecha bezzębnym uśmiechem.
Zagaja rozmowę, o pogodzie, o wszystkim.
Mimo wieku, widzę błysk w jej oczach, kiedy zaczyna mi opowiadać o swojej pierwszej miłości, wzrusza się, kiedy mówi o pracy w klasztorze.
Dzielę się kanapkami, najpierw jest skrępowana, ale bierze, dziękuje i mówi, że aniołkiem jestem, że Bóg mnie chyba przysłał, przyznaje w końcu, że od wczoraj nie jadła. Zanim połyka pierwszy kęs, dzieli się z psami.
Relację o drugiej wojnie światowej przerywa jednak grad kamyków, które spadają na nasze głowy.
Dzieciaki, które w taki sposób dostarczały sobie rozrywki nie omieszkały wyzywać pani od brudasów i mówić, że ′taka stara to już zdechnąć powinna′.
Pani w oczach stanęły łzy, zaczęła się podnosić, kiedy ja zaczęłam hałastrę przeganiać, a nim się zorientowałam, pani już nie było.
I żałuję tylko, że żyję w takim świecie.
Park
Ocena:
1025
(1081)
Komentarze