zarchiwizowany
Skomentuj
(31)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Wiecie... Tak weszłam sobie w Poczekalnię, a tam, na pierwszej stronie, aż roi się od medycznych piekielnych historii. Dodam kolejną. Miałam w planach dodać ją zaraz po wydarzeniu, ale po opisaniu innej sytuacji "na gorąco", wszystkim podobne pomysły odradzam. W chwili obecnej minął prawie miesiąc od tego wydarzenia. Do rzeczy więc.
Piątek, godzina 18 z minutami, przedostatnie zajęcia tego dnia. Zamiar miałam niecny, upłynnić się z ostatniego wykładu. Poniekąd to zrobiłam.
Wychodząc z sali zobaczyłam koleżankę z przerażeniem i łzami w oczach. Ania nie mogła się wyprostować. Pomogłam jej przejść do windy. Chciałam wezwać taksówkę i odwieźć ją do domu, jednak po wyjściu z windy, nastąpił kres zdolności motorycznych Ani. Z wysiłkiem oparła się o ścianę i tak stała. Zapadła decyzja: "Dzwonimy po karetkę". Zgłosiłam, że 26-letnia kobieta po porannym podnoszeniu ciężkiej rzeczy teraz nie może się ruszyć. I czekamy.
Czekamy.
Czekamy.
Czekamy.
W międzyczasie skończył się półtoragodzinny wykład (jedno chociaż, że mamy wpisaną obecność, bo wykładowca musiał nas minąć w drodze do wyjścia). Wykładowca postał z nami jakieś pół godziny (ja w tym czasie zadzwoniłam pod 911 jeszcze dwa razy).
W kolejnym międzyczasie wskoczyłam z kolegą do samochodu i podjechaliśmy do szpitala, pogonić tę karetkę, ale szpital zamknięty na głucho. Wróciliśmy więc. Wykładowca poszedł. 5 minut po jego wyjściu w drzwiach ujrzałam pomarańczowe kombinezony. Sebastian musiał mnie przytrzymać, żebym nie ruszyła do nich z pazurami.
Ania do szpitala zabrana, my za nią.
Taksówką byliśmy tam prędzej.
W taksówce zadzwoniłam do taty Ani. Powiedziałam, co się stało, obiecałam poczekać na niego, żeby mu oddać Ani plecak. Przyjechał, my pojechaliśmy.
W poprzedni piątek, kiedy na rekreacji mówiłam wykładowcy, jaka została postawiona diagnoza, powiedział, że wtedy minął się z nimi i skierował do właściwych drzwi. Oni przez 15 minut stali w miejscu, bo nie wiedzieli, gdzie iść! Mieli mój numer, bo dyktowałam dwa razy! Obiecali zadzwonić w razie problemów z trafieniem! Mało mnie szlag jasny nie trafił.
Diagnoza Ani: pęknięty kręg, drugi nadpęknięty.
P.S. Być może Zaszczurzony i inni z branży powiedzą, że to normalne czekać 3 godziny na karetkę, kiedy nie ma zagrożenia życia, ale ta dziewczyna ledwo stała na nogach!
Piątek, godzina 18 z minutami, przedostatnie zajęcia tego dnia. Zamiar miałam niecny, upłynnić się z ostatniego wykładu. Poniekąd to zrobiłam.
Wychodząc z sali zobaczyłam koleżankę z przerażeniem i łzami w oczach. Ania nie mogła się wyprostować. Pomogłam jej przejść do windy. Chciałam wezwać taksówkę i odwieźć ją do domu, jednak po wyjściu z windy, nastąpił kres zdolności motorycznych Ani. Z wysiłkiem oparła się o ścianę i tak stała. Zapadła decyzja: "Dzwonimy po karetkę". Zgłosiłam, że 26-letnia kobieta po porannym podnoszeniu ciężkiej rzeczy teraz nie może się ruszyć. I czekamy.
Czekamy.
Czekamy.
Czekamy.
W międzyczasie skończył się półtoragodzinny wykład (jedno chociaż, że mamy wpisaną obecność, bo wykładowca musiał nas minąć w drodze do wyjścia). Wykładowca postał z nami jakieś pół godziny (ja w tym czasie zadzwoniłam pod 911 jeszcze dwa razy).
W kolejnym międzyczasie wskoczyłam z kolegą do samochodu i podjechaliśmy do szpitala, pogonić tę karetkę, ale szpital zamknięty na głucho. Wróciliśmy więc. Wykładowca poszedł. 5 minut po jego wyjściu w drzwiach ujrzałam pomarańczowe kombinezony. Sebastian musiał mnie przytrzymać, żebym nie ruszyła do nich z pazurami.
Ania do szpitala zabrana, my za nią.
Taksówką byliśmy tam prędzej.
W taksówce zadzwoniłam do taty Ani. Powiedziałam, co się stało, obiecałam poczekać na niego, żeby mu oddać Ani plecak. Przyjechał, my pojechaliśmy.
W poprzedni piątek, kiedy na rekreacji mówiłam wykładowcy, jaka została postawiona diagnoza, powiedział, że wtedy minął się z nimi i skierował do właściwych drzwi. Oni przez 15 minut stali w miejscu, bo nie wiedzieli, gdzie iść! Mieli mój numer, bo dyktowałam dwa razy! Obiecali zadzwonić w razie problemów z trafieniem! Mało mnie szlag jasny nie trafił.
Diagnoza Ani: pęknięty kręg, drugi nadpęknięty.
P.S. Być może Zaszczurzony i inni z branży powiedzą, że to normalne czekać 3 godziny na karetkę, kiedy nie ma zagrożenia życia, ale ta dziewczyna ledwo stała na nogach!
służba_zdrowia
Ocena:
125
(207)
Komentarze