Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#30232

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wszyscy wiedzą, że na drogach wewnętrznych nie obowiązują, żadne przepisy ani kultura.
Niemniej jednak blokowanie wejścia do klatki schodowej lub zastawienie wejścia do śmietnika zawsze powoduje spore kłopoty...

Miejsce: parking przed jednym z bloków spółdzielczych na drodze wewnętrznej w Sosnowcu.
Pewnego ciepłego tygodnia stało się, iż pewien z sąsiadów, pracujący w jednej z firm dającym pracownikom służbowe auta (przeważnie z numerami z całkiem innej części kraju) wyjechał na urlop, pozostawiając firmowe auto tak, że nie dało się wyjechać kubłami na śmieci.
Panowie śmieciarze mają za zadanie w takim przypadku zgłosić sytuację do centrali i podjąć jeszcze jedną próbę w tym samym dniu. Nawet jeśli będzie ona nieudana - odpuszczają.
Dwa dni później ponowny przyjazd a auto stoi jak stało. Panowie się nieco zdenerwowali bo śmieci zalegały już nie tylko wewnątrz boksu. Skargi do centrali wpływały liczne że śmieci nie zabrali.
Panowie postanowili coś poradzić, a że mali nie są to wypchnęli auto 15m dalej zostawiając je na środku drogi, po czym śmieci wywieźli ii odjechali.

Niby wszystko ładnie i fajnie.
Ale po południu jak to zwykle bywa ludzie wracający z pracy tym razem zastali zablokowaną drogę wspomnianym autem.
No cóż, przez pierwsze kilka godzin nikt się nie przejmował.
Wieczorem auto było już całe oblepione różnymi nalepkami, popisane sprayami i pisakami, do tego ktoś urwał lusterko i porysował dość mocno lakier.

Powiecie gdzie tu spiekalność ?

Nie zarzucam jej panom od śmieci, ani mieszkańcom, czy nawet użytkownikowi auta.

Piekielna jest w tym wypadku policja i właściciele auta.
Po kilku zgłoszeniach o porzuconym na środku przejazdu aucie przyjechali, spisali numery, poinformowali gapiów że nic nie mogą zrobić (droga wewnętrzna) i pojechali. Nie interesowało ich nawet aby powiadomić właściciela pojazdu, ba, nawet ustalić do jakiej firmy należy (jak się domyślacie nie miał naklejek).
Za to ostrzegli mieszkańców że za zniszczenie lub przesunięcie przez mieszkańców osiedla tego auta grozi spora kara. Ktoś zaproponował żeby spisali protokół a "my" sami je w ich obecności odsuniemy je 5m na wolne miejsc, które ktoś zaoferował się natychmiast zwolnić.
Nic z tego i już !

Komuś udało się ustalić czyje to auto i zadzwonić do firmy - odpowiedź z firmy - "Co nas to interesuje? To nie nasz problem. Auto jest ubezpieczone."


Tak więc zniszczony pojazd stał tam jeszcze 2 dni. W sumie od soboty do piątku.
W piątek w nocy zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach (ktoś wybił szybę i auto powędrowało jakieś 500m dalej na środek zarośniętej łąki.

Co na to sąsiad użytkownika auta? Po powrocie z urlopu nie przejął się zbytnio i poinformował policję o kradzieży auta. Ta nie raczyła powiedzieć o całej sytuacji, tylko szukała winnego wśród lokatorów mieszkających na najniższych piętrach. Sprawcy nie wykryto, auto się znalazło, sprawę umorzono.

Sąsiad już chyba tam nie pracuje bo samochodu więcej nikt nie widział.

Od tamtej pory podobne sytuacje się już kilkakrotnie powtarzały, jednak auto znikało z ulicy już po kilku minutach od odjechania panów w śmieciarce.
Panowie mają odrobinę rozrywki w pracy, czasem wysmarują szybę zawartością dziecięcej pieluszki, czy trącą kontenerem lusterko, zostawią tłuste i brudzące odpadki za wycieraczką odpadki.
Nikt nie ma in tego za złe :) No chyba że "pokrzywdzeni", a raczej ukarani :)

Co w sprawie zrobił właściciel terenu - spółdzielnia mieszkaniowa - oczywiście NIC.

Spore osiedle w Sosnowcu

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 88 (124)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…