Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

unitral

Zamieszcza historie od: 14 marca 2012 - 22:14
Ostatnio: 7 kwietnia 2024 - 9:20
O sobie:

Po ukończeniu studiów opuściłem ojczysty kraj.
W Polsce bywam jedynie gościnnie lub służbowo.

  • Historii na głównej: 6 z 31
  • Punktów za historie: 5083
  • Komentarzy: 644
  • Punktów za komentarze: 3046
 

#89447

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Miało być o idiotach nie potrafiących współistnieć w społeczeństwie - czytaj. "baranach za kierownicą poruszających się w korku", a będzie troszkę więcej.

Rys sytuacyjny:
Jechałem dość załadowanym busem (dodatkowo 4 rowery na haku) z Wiednia do powiedzmy Katowic przez Brno, Olomuc, Ostrawę.
W sobotę przed południem - tuż po zakończeniu roku szkolnego i rozpoczęciu sezonu urlopowego.

Jak zapewne wie każdy, który choć raz jechał przez Czechy, tam jest wieczny remont i wielokilometrowe korki.
Ale może ktoś wytłumaczy mi dlaczego barany wpychają się na pas, który jest wolniejszy - bo się nie kończy - już za pierwszym znakiem o zwężeniu, jeszcze 600 m przed końcem pasa?
To w sumie wiem - pytanie retoryczne :)

Ale dlaczego jazda na tzw. suwak jest nie do pojęcia dla prawie połowy kierowców nie rozumiem.
Czy zostawianie odstępów po 50 m w korku to normalna sprawa? Potem szybki podjazd i gwałtowne hamowanie.
Przecież to powoduje tylko ogromny korek i zmniejsza płynność przejazdu.

Pojazdy przed zwężeniem mają średnią prędkość 5km/h na 2 pasach ruchu, a tuż po zjechaniu na jedyny pozostały pas nagle mogą jechać 90km/h....
Przecież to nielogiczne.

Jakoś przecierpiałem (ja i moje dzieciaki) kilka dodatkowych godzin w czeskich korkach, kilka zajechań przez zawalidrogi wlokące się za TIRami w osobówkach i postanawiające wyprzedzać pod górkę 100 m przed jadącym lewym pasem o 50k/h szybciej busem. No bo w sumie ich wyprzedzanie trwało kilkanaście sekund.
Ale ja tracę w ten sposób sporo paliwa na ponowne rozpędzenie załadowanego busa.

Jak głupi cieszyłem się w duchu, że pomimo sporego ruchu (TIRów również) takich sytuacji do Ostrawy miałem zaledwie kilka - w tym tylko raz z udziałem TIRa.

Mój wewnętrzny spokój jednak nie trwał długo, bo zaraz po minięciu Ostrawy na drodze zostały praktycznie same TIRy na prawym i z rzadka osobowe na lewym.
Oczywiście poruszałem się poniżej limitu- ze względy na obciążenie - jakieś 115-120 km/h i zjeżdżałem przed każdym "szybszym" na prawy, to mimo to kilku niecierpliwych zdążyło mi podjechać pod zderzak, a raczej rowery na haku, bo nie mogli poczekać 5 sekund aż zjadę przed ciężarowy na prawy pas.
I nie ważne jakie to były rejestracje (PL, AT, CZ, LT, UK, DE), rozkład był po równo.

Aż tak się wszystkim śpieszy na te "wakacje", że ryzykują dla tych kilku/kilkunastu minut?

No ale było by za pięknie, gdyby nie to że za Ostrawą, zaczęły się istne stadne wyścigi słoni na polskich blachach i to bez zważania na to co jest za nimi.
Jeden, co prawda nie TIR, ale 12m+naczepa - czyli "zawodowy" - prawie mnie - no w sumie to jakiegoś forda zepchnął na mnie (ja na 3 pasie, ford na 2, Ciężarowy na 1 od lewej) bo nagle zachciało mu się wyprzedzać "kolegę" pomimo tego że osobowy był tuż przed jego kabiną.
Ledwo uniknąłem zderzenia z fordem lekko łapiąc pobocze, już chciałem zabezpieczać nagranie z kamer (mam z przodu i z tyłu), ale kierowca forda zjechał na prawy i wyhamował "debila", a ja nie zwalniając za bardzo pojechałem dalej.

Kilkanaście wymuszeń jeszcze przed granicą CZ/PL i kolejne kilkanaście przed Gliwicami, potem już było spokojnie.

Czy to się nigdy nie skończy?
Czy ci troglodyci w swoich "wielkich maszynach" już zawsze będą tacy tępi z bezmyślni?
Czy oni już zawsze (jak "pewien timi") będą mieli życie innych uczestników ruchu w 4 literach?

Doskonale wiem, jak skończyłaby się ta historia, gdybym pojechał na "czeską policję", bo kilku znajomych tak zrobiło - oni mają to głęboko w dupie jeśli nie doszło do uszkodzeń.

Pozdrawiam wszystkich kierowców i życzę bezpiecznych powrotów do domów.


ps. Ja też nie jestem "bez skazy", ale nie wjeżdżam nikomu przed maskę przy ponad 100km/h jeśli jedzie ponad 30 km szybciej niż ja.

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 110 (126)

#89353

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Właśnie odzyskałem mojego maila - skradziony w 2005 roku, a założony jakoś na początku lat 90tych.
Adres w domenie bardzo popularnej wyszukiwarki na g. (takiej co kiedyś miała ograniczenie wielkości skrzynki, które rosło z każdą sekundą) :)

Wcześniej (na początku lat 2000) miałem nawet propozycję "oddania" mojego adresu pewnemu hotelowi na pomorzu, ze względu na to że wykorzystuję ich nazwę, ale nie miałem takiej potrzeby, bo "kto pierwszy, ten lepszy" ;P A z tego co wiem, to hotel oficjalnie powstał po tym jak "wymyśliłem" swój adres.

Oczywiście próbowałem wielokrotnie jeszcze w 2005 roku go odzyskać - bez powodzenia.
Od jakiegoś roku regularnie (bardziej lub mniej) raz w miesiącu, otrzymywałem powiadomienia o zablokowanej próbie logowania.
Kolejne próby odzyskiwania konta nic nie dawały z tego powodu, że nie mieszkam w Polsce i nie korzystam z komputera, na którym ostatnio się logowałem - ciekawe czemu? Ano pewnie dlatego, że leży gdzieś w piwnicy od ponad 15 lat... ;)

Ktoś zarzuci mi, że nie pamiętałem wszystkich danych, lub nie podałem jakichś dodatkowych danych do odzyskiwania.
Wszystkie hasła od samego początku pamiętam, nawet wiem kiedy i na jakie zmieniałem, baaa, wiem nawet gdzie to robiłem.
Niestety numer telefonu, który wtedy używałem już dawno zmienił właściciela i nie był wymagany w tamtych czasach.
Niestety to za mało dla helpdesku żeby mi przywrócić dostęp do mojego konta.

Olałem sprawę, aż do niedawna.
Byłem w odwiedzinach u rodziców i miałem ze sobą laptop, z którego wcześniej podejmowałem próby odzyskania konta.
Podłączyłem laptopa do internetu kablowego i po prawie 2 godzinach prób udało mi się - korzystając dodatkowo z telefonu rodziców - odzyskać moje konto.

Gdzie tu piekielność?
W polityce operatora na g.
Przez pierwsze 10 lat wysyłał mi powiadomienia o włamaniu na mój "ukradziony" adres.
Dopiero od niedawna zaczął wysyłać powiadomienia na maila "zapasowego".
Nie oddał mi konta pomimo, że potwierdziłem wielokrotnie, że to mój adres, a włamanie nastąpiło z adresu w Afryce, użytkowanie z Hiszpanii.
Na skrzynce odnalazłem moje stare maile, których miałem kopie na Outlooku - to też nie pomogło odzyskać konta przez helpdesk.

Swoją drogą - znalazłem też ciekawą korespondencję pomiędzy "złodziejem" i jego "kontrahentami i teraz zastanawiam się czy jej nie opublikować :)

internety

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 142 (150)

#88483

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dlaczego tiry się wyprzedzają przy tak małej różnicy prędkości.

Jak już wielu "troglodytów" w internetach napisało, żeby zdążyć na czas na parking albo do punktu docelowego....

Nie zapominajmy, że mówimy o różnicy prędkości rzędu 0,5 - 1km/h

"Przecież są kierowcy, którzy robią trasy międzynarodowe, to robi gigantyczną różnicę"

Policzmy więc:
8 godzin jazdy z prędkością 0,5km więcej daje całe 4km...
1km to już 8km....

No jest to po prostu "przegigantyczna różnica" przy przebiegu 8godzin x 88km/h - czyli ponad 700km.

No jestem w szoku po prostu :)

A teraz inaczej, ja jadę 130km/h, przez tiry muszę na przynajmniej 10 minut zwolnić do 90km/h, czyli o 40km/h, czyli przez te 10minut tracę ponad 6,5 kilometra.
Nie tylko tirowcy mają limity i czas pracy.
Ponad połowa osobowych, to ludzie w pracy, którzy nie jadą dla przyjemności, tylko muszą to robić.
Jeśli jadę do awarii w fabryce, albo wypadku, czy dostarczyć lub odebrać jakiś towar, to nikogo nie obchodzi że się spóźnię i nie będzie czekał z zamknięciem bramy.

Tirowcy zaraz napiszą - to trzeba wyjechać wcześniej.

To ja im też napiszę, że oni też mogą wyjechać wcześniej, albo niech "dział logistyki czy spedycji" zmniejszy "średnią prędkość" o 2 km/godzinę, zamiast ją ciągle podnosić przez takich troglodytów w ciężarówkach, którzy ograniczenia i kulturę na drodze mają w poważaniu.

Ja np. trasę 400km (95% autostradami) pokonuję ze średnią prędkością 80 - 100km/h (w weekendy, kiedy nie ma tirów 120km/h). Przy mojej maksymalnej 140km/h.

Ciekawe jaką średnią mają tirowcy przy dopuszczalnej 80km/h ?

Niech zgadnę 85 ?

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 156 (180)
zarchiwizowany

#88369

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Życzę wszystkim smacznego z okazji zbliżającej się właśnie kolacji ;)

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 19 (89)
zarchiwizowany

#42021

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
To że student nie zna prowadzącego to żadna nowość.
Sam doświadczyłem kiedyś prawie identycznej sytuacji jak w historii http://piekielni.pl/42000#comment_418918 .

Wykłady nieobowiązkowe, ćwiczenia i laborki zaliczone na 5, to z egzaminu zwolniony byłem.
Wesoły więc idę po wpis, wchodzę do pokoju, a tam przy biurkach (było 6 biurek) siedzi 4 "profesorków", oczywiście żadnego do tej pory nie widziałem. Nic dziwnego skoro gabinet nie na mojej katedrze.
Grzecznie mówię "Dzień dobry, ja do Profesora X". Na co rzeczony odwraca się i z uśmiechem informuje mnie "Profesor jest w innej katedrze w pokoju xxx, gdyby go nie było proszę tu wrócić, możliwe że się zjawi".
Zadowolony idę do wskazanego gabinetu, aby pocałować klamkę. Wracam więc jak mnie poinformowano, a owy profesorek mówi że Profesor X był właśnie i udał się na zajęcia na inny wydział (jakieś 20 minut spacerkiem).
Na tamtym wydziale spotkałem 2 kolegów z grupy z identyczną historyjką. Dopiero wracając na właściwy wydział uświadomiliśmy sobie że to piekielny Profesor X nas tak przegonił. :) Ale wpis zdobyłem :)

Profesorek robi tak spacerek wszystkim studentom, których nie widział nigdy na wykładach.

Po kolejne wpisy już nigdy nie udawałem się osobiście do żadnego profesorka :)

Pol Śl MT

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 59 (201)
zarchiwizowany

#41976

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Spora budowa nowego centrum handlowego w Wiedniu.
Czas realizacji projektu co najmniej dwukrotnie krótszy niż powinien być.
Norma.
W związku z czym kilka piekielnych sytuacji:
-Za niedotrzymanie terminu ogromne kary - większe niż kwota za wykonanie dzieła.
-Praca od 6 do 20 to norma, 7 dni w tygodniu. Co z tego że większość podwykonawców to drobne rodzinne interesy. Nikogo nie interesuje kto będzie pracował i jak wydajnie. Zapłata w większości za godziny pracy.
-Wszystkie możliwe ekipy naraz w jednym miejscu (wieczorem kleją nową posadzkę a rano układają glazurę, jednocześnie montując sufity i wszystkie inne instalacje nad rzeczoną posadzką).
-Zmiany w projektach średnio 3 razy dziennie. Normalnie nikt nic nie wie i nic się nie zgadza - "czeski film" :)
-Wielkie otwarcie jutro o 8.00 (co z tego że 26 było najważniejsze święto państwowe - wszyscy w pracy! )
-Narzędzie i materiał trzeba mieć przywiązany do nogi aby nie "uciekł" w niewyjaśnionych okolicznościach.
-jakieś 30% materiału się marnuje.

Obraz uzupełnia fakt, ie pomiędzy całym tym zamieszaniem kręcą się klienci pracującej części centrum. Aż niesamowite, że jeszcze nikomu postronnemu nic się nie stało (ciężkie prace budowlane na wysokości a na dole ludzie pod parasolkami popijają kawkę i jedzą posiłki, wszędzie rusztowania, drabiny, kable, materiał, śmieci i inne budowlane buble a pomiędzy nimi ścieżki dla klientów niczym nie zabezpieczone).
No po prostu burdel na kółkach w wykonaniu austriackim.

Myślicie, że to już koniec?
Było by zbyt pięknie.

W ubiegłą sobotę zdarzył się wypadek, tuż po godzinie 16 młody 25 letni malarz spadł z 8 metrowego rusztowania prosto na betonową posadzkę. Nie wiemy czy stracił przytomność czy nie zachował należytej ostrożności. Faktem jest jednak, że rusztowanie nie było należycie zabezpieczone a ekipa pracowała nieprzerwanie od 2 miesięcy po 12 godzin dzień w dzień. Podobno wypili po piwie do obiadu (przypuszczam że powiedzieli prawdę). Tą niedziele mieli mieć wolną.
Doszło do poważnych uchybień, w skutek czego młody chłopak uznał bardzo poważnych wielonarządowych urazów (połamane prawie wszystkie żebra, obojczyki, miednica, pęknięta czaszka i prawdopodobnie kręgosłup, połamane ręce i najważniejsze pęknięcie opon mózgowych, krew z uszu nie wróży dobrze).
W kilka minut przed przyjazdem karetki zabezpieczono rusztowanie, policja na miejscu, bo w budynku znajduje się komisariat.
Opinia ratowników - stan tragiczny - trwa reanimacja - helikopter w drodze.
Całą akcja trwała godzinę.
Ludzie jakoś nie mogli już tego dnia dalej pracować. Praktycznie wszyscy się znają.

W poniedziałek nagła kontrola wszystkich możliwych urzędów.
Co z niej wynikło
Ano nic szczególnego.
Drobne mandaty za niezachowanie kilku nieistotnych przepisów bezpieczeństwa pracy, odgrodzenie stref pracy kolorowymi taśmami, wydłużenie czasu pracy, bo przecież termin oddania już za kilka dni.

A co z malarzem?
Zmarł we wtorek na skutek obrażeń. To oficjalna wersja, a ta prawdziwa?
Lekarze odłączyli aparaturę ze względu na brak możliwości poprawy stanu poszkodowanego. W najlepszym wypadku byłby warzywem do końca życia.
Szkoda młodego człowieka (nie podam jego narodowości specjalnie), jeszcze bardziej jego rodziny i kolegów z pracy, ale czym jest jeden człowiek kiedy liczy się na ogromne pieniądze.

Zaledwie tydzień temu otworzono podobne centrum w innej części miasta, w dniu otwarcia sceny były dantejskie (to co działo się w 200 setnej biedronce pomnóżcie co najmniej razy 100 - ponad 4 tyś zajętych miejsc parkingowych i ogromne kolejki na wjazdach przez cały dzień), sprzedano towar jaki normalnie sprzedaje się prze pół roku. W jednym tylko sklepie z planetą sprzedano prawie 3 tyś telewizorów plazmowych i LCD.

Nauczki brak, ludzkie życie się nie liczy.
Przecież przyjadą inni i zrobią, może nawet taniej.

Na całe szczęście w czwartek byłem tam ostatni raz (mam nadzieję)

Auhof

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 137 (185)
zarchiwizowany

#36309

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W odniesieniu do mojej historii http://piekielni.pl/31243

Znalazłem właśnie taki filmik:
&feature=player_embedded

Oczywiście wedle większości z komentujących moją historię, takie zachowanie jest naganne i powinno skończyć się "powieszeniem obydwu kierowców na przydrożnej latarni z wielkim napisem za co".

Jak jednak sami Widzicie, takie zachowanie nie jest niczym niezwykłym.
Nadal twierdzę i zawsze twierdzić będę, że w mojej historii piekielni byli "niecierpliwi".

Oby niecierpliwych spotykały przynajmniej podobne kary jak pana z poniższego filmiku

zagranica

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -6 (60)
zarchiwizowany

#36312

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O piekielnej sąsiadce a może i nie tylko - na całe szczęście nie mojej, tylko z kamienicy obok.
Średnio raz w tygodniu interweniuje u niej policja, 2 razy w tygodniu pogotowie.
Kobieta chora umysłowo wielokrotnie próbowała podpalić mieszkanie, zalać sąsiadów, wyrzuca śmieci na schody, drze się od rana do wieczora - tak, wydziera się jak opętana ( może jest), ubliża wszystkim których widzi, wali zakupami w okna i auta, potrafi ściągnąć gacie na środku ulicy w kierunku ludzi zwracających jej uwagę.
Kilka z tych zachowań doświadczyłem osobiście.
To tylko część jej zachowań.
Pomimo tego że co jakiś czas ląduje w szpitalu czy klinice psychiatrycznej, zawsze wraca i zaczyna się od nowa.
Koszmar sąsiadów trwa.
Wszystkie służby rozkładaj ręce i twierdzą, że nie mogą nic zrobić.
I tego nikt nie rozumie. Jak to nie można zrobić nic z osobą zagrażającą życiu i bezpieczeństwu prawie 50 osób mieszkających w jej kamienicy.
Wczoraj znów zabrała ją policja - wyprowadzili w kajdankach i wpakowali do radiowozu w asyście 8 pracowników służby zdrowia i 5 zastępów straży pożarnej.
Znów próbowała podpalić mieszkanie - tym razem używając benzeny.

Skąd wiem?
Ano stąd, że policjanci po akcji podeszli do mnie poprosić o jakieś worki bo im benzyna z czegoś wyniesionego z jej mieszkania zalała bagażnik. Dlaczego akurat do mnie, bo właśnie rozładowywałem samochód tuż obok ich radiowozu. Chwilę porozmawialiśmy po czym pojechali. Dowiedziałem się, że mają jej już dosyć - może wreszcie się spali wariatka i będzie spokój.

Ciekawe kiedy teraz wróci - ostatnim razem wróciła po 4 dniach.

zagranica

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 142 (192)
zarchiwizowany

#36310

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Teściowie odziedziczyli domek na wsi, wieś zabita dechami, bez sklepu, dostępu do PKSów, jedna droga oczywiście dziurawa:)

Ale historia dotyczy firmy wymieniającej okna.
Jako że domek jest w opłakanym stanie (ma służyć jedynie za domek na lato) trzeba go trochę wyremontować.
Jako że jest to daleko a ja czasu nie posiadam zbyt wiele, Teściowie postanowili wynająć "profesjonalną firmę".
Tak też się stało. I tu byłby koniec gdyby nie fakt wymiany okien na raty, przez 2 rożne ekipy, oczywiście obie do "fachowości" miały daleko.
Ale nieistotne, Teście zadowoleni, okna sąnowe, więc postanowili spytać o ocieplenie budynku - jest tego nie za wiele, może jakieś 150m2 do ocieplenia.
Jeden z "fachowców", wydający się na najmądrzejszego i najbardziej doświadczonego szybko obliczył koszt ocieplenia na 10tyś zł "bez rachunku, żeby szef nie wiedział i nie zdarł więcej, to oni zrobią to jako fuchę".
No ok, telefon wzięty, Teście zbierają pieniądze.
Z ciekawości poprosiłem o wycenę takiej usługi kilka pobliskich firm - oferty od 8 do 12tyś zł oczywiście z rachunkiem.

Póki co Teściowie jeszcze nie zdecydowali się ocieplenie. Czekająna lepszą sytuację finansową.

Ciekawe ilu klientów nabrali "fachowcy" za promocyjną niższą cenę...

usługi

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 42 (114)
zarchiwizowany

#33164

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W czasie 18 godzinnej podróży autem należy czasem się zatrzymać "za potrzebą fizjologiczną"...
Dokładnie wczoraj wieczorem, będąc w trakcie powrotu z Hiszpanii zatrzymaliśmy się na parkingu przy jednej z bramek poboru opłat we Francji.
Jako że "natury nie da się oszukać" zmuszony byłem skorzystać z przybytku w tym celu stworzonym.
Widok jaki zastał mnie jeszcze przed wejściem pozostanie w mojej pamięci na długo. Bardzo długo.

(K woli wyjaśnienia, drzwi do obydwu przybytków znajdują się obok siebie, bezpośrednio od strony parkingu.)

Młoda dziewczyna (najprawdopodobniej Francuzka) w pozycji "na Małysza", stopy usytuowane tuż przed progiem wejścia do damskiej części przybytku, głowa również na zewnątrz, dłonie kurczowo trzymające ościeżnicę, reszta ciała wewnątrz, "oddawała się potrzebie".
No ale nie to było najciekawsze.
Najciekawszy był widok tego co znajdowało się za nią. Najprawdopodobniej już kilkudziesięciu innych "spragnionych" wykonało podobny wyczyn w podobnej pozie z tym jeno wyjątkiem że znajdowali się odrobinę głębiej pomieszczenia.

Do "męskiej" nawet nie próbowałem zajrzeć... 10km dalej było czysto i przyjemnie.

zagranica

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 124 (168)