Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#30238

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piękne lato, mało opadów i sporo słońca.

Pewna spora firma od telefonów postanowiła wymienić istniejące linie naziemne (takie z wielu wielu aluminiowych drutów zawieszonych na drewnianych słupach) na nowoczesne światłowodowe i przy okazji założyć pudełka do rozmów w każdym gospodarstwie.

Nic nadto strasznego nie było w niszczeniu ciężkim sprzętem przydomowych ogródków kwiatowych, w celu przeprowadzenia nowej linii. Nic nader budzącego niepokój nie odnaleziono w działaniach ingerujących w prywatność mieszkańców niegodzących się na telefon, polegających na wierceniu dziur w budynkach celem przymusowego założenia gniazdka od telefonu, z którego nikt nigdy korzystał nie będzie. Nic strasznego w zniszczonych podjazdach i nowych chodnikach.

Za to zniszczenie cieków wodnych na polach - dla niezorientowanych - takich rur z otworkami powodujących obniżenie poziomu wód podskórnych, mających na celu nie dopuszczenie do zalewania pól i stania tam wody, tolerowane przez rolników nie będzie.

Sprawa dotyczy osobiście bliskiej mojej rodziny.
Firma kopiąca rowy uszkodziła w/w rury na 3 polach należących do dziadka.
Oczywiście po każdych opadach woda stała na polach nawet tydzień, skutecznie niszcząc uprawy.
Sprawa do sądu.

Eksperci orzekli bezspornie winę uszkodzonych rur. Sprawa łatwa, i szybka jakby się wydawać mogło.
Kwota odszkodowania też niewielka - ledwie kilka średnich krajowych.
Niestety sprawa zakończyła się dopiero po 5 latach.
A dlaczego? Bo telekomuna początkowo żądała dodatkowych ekspertyz na koszt pozywającego, potem nie wysyłając przedstawiciela na rozprawy, następnie kilkakrotnie zmieniając obrońce.
Po 2 latach takich cyrków rozprawa doszła do skutku - ekspertyzy wykonane, materiał dowodowy zebrany, biegli w komplecie, strony również.
Sąd wydaje wyrok nakazujący naprawić szkodę firmie na "T".

Niespodzianka nastąpiła po kilku miesiącach.
Przyjechał ekipa i naprawiła rury, pieniędzy jednak nadal brak.
O co chodzi?
A no o to że "telekompromitacja polska s.a." odwołała się od wyroku twierdząc, że winny szkody jest podwykonawca, a konkretnie firma "krzaczek" i to ona zapłacić powinna odszkodowanie.

No niech im będzie, skoro kolejne rozprawy na koszt firmy na "T" (do tej pory wszystkie poniesione na proces koszta to już 2 razy więcej niż wartość odszkodowania).
Jak zapewnił sędzia za maksymalnie 3 miesiące będzie kasa.

Minęły kolejne 2 lata, kolejny wyrok, winna firma "krzaczek".
Pięknie i elegancko, gdyby nie fakt, że zgodnie z dokumentacją sądową firma istniała raptem kilka miesięcy - prawdopodobnie założona na potrzeby jednej umowy wymiany linii.

Minęło już kilkanaście lat, wszyscy zapomnieli, uraz pozostał.
Sensu kontynuować sprawy nie było.
Odszkodowania brak, poniesione koszty spore.

Czyli wnioski proste - jak cię nie stać, nie idź do sądu, bo tam zawsze wygra bogatszy. (wypowiedziane do dziadka po wszystkim przez jednego z sędziów tamtejszego sądu)

A telekompromitacja bezkarna.
Pociesza jedynie fakt, że wtedy telefony założyło na około 900 planowanych jedynie 30-kilku klientów. Do dnia dzisiejszego dotrwało może kilku.

Polska - naście lat temu gdzieś na wsi

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 410 (442)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…