Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#31481

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Około półtora roku temu w autobusie złapał mnie kanar. Zapomniałem doładować kartę miejską i bęc. Nie chciał się "dogadać", więc wypisał świstek i już. Ponieważ jest taki myk, że jeśli zapłacę w ciągu 7 dni od wystawienia, to kara jest niższa o 30%, po powrocie do domu czym prędzej zrobiłem przelew.

Mijały miesiące...

Wczoraj wyjmuję ze skrzynki wielką kopertę, w której znajduję pismo z SĄDU, gdzie jak byk stoi, że zalegam ZTM-owi 45,00 zł. Sprawdzam na koncie, wszystko ładnie poszło tego samego dnia, którego robiłem przelew. Dzwonię do ZTM-u i okazuje się, że... przelew owszem, doszedł, ale po upływie 7 dni od wystawienia mandatu. Bo był jakiś długi weekend i pieniądze szły dłużej, niż zwykle. A oni liczą 7 dni kalendarzowych.

A gdzie piekielność? Otóż przez te 1,5 roku nie dostałem ŻADNEGO wezwania do zapłaty, nic. ZTM po prostu oddał sprawę do sądu, który oprócz zaległych 45 zł doliczył 67,50 za koszty procesu. W rezultacie z odsetkami musiałem dopłacić jeszcze 120 zł. W sumie kara wyniosła mnie prawie dwa razy więcej, niż gdybym od razu zapłacił ją bez 30% ulgi.

A potem się dziwią, że sądy zawalone robotą...

ZTM Warszawa

Skomentuj (43) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 694 (782)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…