Widziałem wiele piekielnych sytuacji z punktu widzenia ratownika, wczoraj dane mi było poznać jak to jest być ofiarą w naszym nietolerancyjnym społeczeństwie.
Otóż zaznaczam, że na motocyklu nie jestem święty i zdarza mi się naginać przepisy ruchu drogowego. Dwóch rzeczy jednak nie robię nigdy - nie kieruję po pijaku i nie przekraczam znacznie prędkości. Po prostu już zbyt wielu ludzi zbierałem z asfaltu i bardzo nie chcę skończyć jak oni.
Tak więc jadę sobie wczoraj i wpadłem w poślizg na przedmieściach - dróżka mało uczęszczana, kilka domków jednorodzinnych. Otrząsnąłem się, szybkie oględziny, kiedy minął szok poczułem ból w nodze. Na moje oko złamanie, trzeba po jakąś karetkę zadzwonić i nogę na szybko usztywnić. Upadłem tak niefortunnie, że wylał mi ekran w telefonie, w plecaku miałem apteczkę (nawet na motorze się z nią nie rozstaję) szukam, a raczej rozglądam się i widzę leży jakiś badyl niedaleko. Dodam, że cały czas leżę/siedzę na jezdni, a wokoło mnie zebrała się jakaś grupka gapiów. Poprosiłem o podanie badyla.
- Trzeba było nie pić, to byś się nie rozbił, teraz urwa cierp urwysynu.
- Patrz, kupują urwa ścigacze i ścigają się nielegalnie i potem zabijają dzieci i urwa dobrze, że nikogo innego nie pokaleczył.
Podobne teksty towarzyszyły całej sytuacji. Z pomocą przyszedł mi gimnazjalista, który z PO czy podobnego przedmiotu wiedział to i owo, więc jakoś nogę opatrzyliśmy. Też nie zabrał telefonu. Po chwili jedna pani zadzwoniła pod 112 (łaskawie). Wezwanie brzmiało mniej więcej tak:
- Tutaj ja Piekielna Grażyna zgłaszam: Pijany kierowca rozbił się, jest poważnie ranny, ale alkohol chyba zamroczył mu umysł, bo nie wie co mówi, czuć woń wódki (!!!). Jest cały połamany.
Oczywiście na miejsce przyjechała karetka + policja celem badania alkomatem. Wynik 0,00 lekarz śmieje się, że "cały połamany", itd. Ogólnie z lekarzem jak i policjantami znałem się z pracy, na odchodne usłyszałem z grupki coś w stylu:
- Patrz urwa, po znajomości, to nic mu nie zrobią! kiedyś kogoś urwa zabije i będzie!
Leżę sobie w domku z nogą w gipsie i czekam na finał Ligi Mistrzów. Chyba taka sytuacja nie zdarza się codziennie, będę miał długo co wspominać. Jeżeli chodzi o straty, to ramoneska trochę się zdarła, zbite lusterko i lampa oraz jakieś drobne rysy i wgniecenia, więc nie jest jeszcze tak źle.
Otóż zaznaczam, że na motocyklu nie jestem święty i zdarza mi się naginać przepisy ruchu drogowego. Dwóch rzeczy jednak nie robię nigdy - nie kieruję po pijaku i nie przekraczam znacznie prędkości. Po prostu już zbyt wielu ludzi zbierałem z asfaltu i bardzo nie chcę skończyć jak oni.
Tak więc jadę sobie wczoraj i wpadłem w poślizg na przedmieściach - dróżka mało uczęszczana, kilka domków jednorodzinnych. Otrząsnąłem się, szybkie oględziny, kiedy minął szok poczułem ból w nodze. Na moje oko złamanie, trzeba po jakąś karetkę zadzwonić i nogę na szybko usztywnić. Upadłem tak niefortunnie, że wylał mi ekran w telefonie, w plecaku miałem apteczkę (nawet na motorze się z nią nie rozstaję) szukam, a raczej rozglądam się i widzę leży jakiś badyl niedaleko. Dodam, że cały czas leżę/siedzę na jezdni, a wokoło mnie zebrała się jakaś grupka gapiów. Poprosiłem o podanie badyla.
- Trzeba było nie pić, to byś się nie rozbił, teraz urwa cierp urwysynu.
- Patrz, kupują urwa ścigacze i ścigają się nielegalnie i potem zabijają dzieci i urwa dobrze, że nikogo innego nie pokaleczył.
Podobne teksty towarzyszyły całej sytuacji. Z pomocą przyszedł mi gimnazjalista, który z PO czy podobnego przedmiotu wiedział to i owo, więc jakoś nogę opatrzyliśmy. Też nie zabrał telefonu. Po chwili jedna pani zadzwoniła pod 112 (łaskawie). Wezwanie brzmiało mniej więcej tak:
- Tutaj ja Piekielna Grażyna zgłaszam: Pijany kierowca rozbił się, jest poważnie ranny, ale alkohol chyba zamroczył mu umysł, bo nie wie co mówi, czuć woń wódki (!!!). Jest cały połamany.
Oczywiście na miejsce przyjechała karetka + policja celem badania alkomatem. Wynik 0,00 lekarz śmieje się, że "cały połamany", itd. Ogólnie z lekarzem jak i policjantami znałem się z pracy, na odchodne usłyszałem z grupki coś w stylu:
- Patrz urwa, po znajomości, to nic mu nie zrobią! kiedyś kogoś urwa zabije i będzie!
Leżę sobie w domku z nogą w gipsie i czekam na finał Ligi Mistrzów. Chyba taka sytuacja nie zdarza się codziennie, będę miał długo co wspominać. Jeżeli chodzi o straty, to ramoneska trochę się zdarła, zbite lusterko i lampa oraz jakieś drobne rysy i wgniecenia, więc nie jest jeszcze tak źle.
Ocena:
825
(883)
Komentarze