Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#31729

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
ostatni rok nie był dla mnie dobry. Przerwane studia. Poronienie. Zerwane zaręczyny, miesiąc przed ślubem. Na domiar złego lekarze, biorąc pod lupę moje wyniki, zaczęli szeptać cos o nowotworze. Wyglądam ostatnio też mało zachęcająco: 170 cm i 55 kilogramów, cała ubrana na czarno, pod oczyma cienie, blada, ręce pokłute i zasiniałe. Szukam pokoju do wynajecia, dużo pracuje, malo sypiam i niestety, wszystko odbija się na wyglądzie.
Wczoraj, trasa trolejbusu 160. Ubrana byłam w czarną długą spodnicę i top, plus japonki. Rozmawiam z mamą o odbieraniu wyników przez telefon. Padło kilka zdań o sytuacji, w której jestem. Skończyłam rozmowę, aparat włozylam do kieszeni. Dwa przystanki dalej mloda dziewczyna wysiada z wózkiem. Nie radziła sobie z nim zupełnie – nie umiała go odblokować, źle nim manewrowala. Zblizał się jej przystanek, więc gdy zauwazylam, ze podjezdza przed drzwi, wstałam
- pomoc pani? - spytalam. Opiekuje się dziecmi, więc umiem to robic i wiem, ze ciezko jest czasem samej.
- nie dotykaj malego! - odpowiedziala ona z furią, szarpiąc wozek – ty pecha przynosisz, ty! Slyszalam! Odejdz! Nie dotykaj! Jestes chora, zarazisz go jeszcze czymś! Odejdz, odejdz, bo będę krzyczec!

Zrobiło mi się tak niesamowicie przykro, ze z trudem powstrzymałam łzy. Wrociłam na swoje miejsce.

Jeśli faktycznie mam nowotwor, nie moge przeciez dotykac dzieciecych wozkow.

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 352 (422)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…