zarchiwizowany
Skomentuj
(6)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Weszłam do warzywniaka. Nie moja okolica, więc sklepikarza nie znam, ale więcej tam nie wejdę.
Wchodzę, przede mną 3 osoby, za ladą dwóch panów. Pierwszy, ledwo się tam mieścił, drugi - kolega, elegancka koszula, krawat, ewidentnie nie pracownik sklepu. I zaczyna się:
- Stary, patrz jaka dupcia! Taką to bym brał.
- Nooo, na ladę bym ją rzucił i przy ludziach wziął, co moje.
Reszty obleśnych komentarzy nie przytoczę, ale kiedy przyszła moja kolej, było mi już niedobrze, a za mną ustawiły się kolejne 3 osoby.
- Co dla ciebie, kochanieńka?
Cóż, nie wytrzymałam.
- Chciałam kilo truskawek, ale widzę, że dziś to tylko dwa buraki macie.
Wchodzę, przede mną 3 osoby, za ladą dwóch panów. Pierwszy, ledwo się tam mieścił, drugi - kolega, elegancka koszula, krawat, ewidentnie nie pracownik sklepu. I zaczyna się:
- Stary, patrz jaka dupcia! Taką to bym brał.
- Nooo, na ladę bym ją rzucił i przy ludziach wziął, co moje.
Reszty obleśnych komentarzy nie przytoczę, ale kiedy przyszła moja kolej, było mi już niedobrze, a za mną ustawiły się kolejne 3 osoby.
- Co dla ciebie, kochanieńka?
Cóż, nie wytrzymałam.
- Chciałam kilo truskawek, ale widzę, że dziś to tylko dwa buraki macie.
Ocena:
230
(334)
Komentarze