Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#31861

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zacznę od tego, że naprawdę staram się być wyrozumiała dla ludzi, ale czasem się nie da...

Pod koniec marca wylądowałam w szpitalu, gdzie całkiem
przez przypadek dowiedziałam się, że mam guza w oczodole. W szpitalu spędziłam kilka dni, a co się z tym wiąże - nieobecność w pracy (praca na umowę zlecenie - umowa agencyjna co ważne!) z tego powodu m.in. zostałam zwolniona... No cóż, przebolałabym to jakoś, gdyby nie fakt, że na ten piątek mam umówioną bardzo ważną wizytę u neurochirurga... więc trzeba załatwić zaświadczenie, cobym mogła w urzędzie pracy się zarejestrować. No i zaczynają się schody.

Pracę zakończyłam z dniem 31 marca. Do czwartku 17 maja walczyłam o zaświadczenie, bo przecież:
-Pani od rekrutacji ignorowała moje maile, a jak dzwoniłam to twierdziła, że ona się tym nie zajmuje i mam dzwonić do biura.
-Pani w biurze twierdziła, że zajmuje się tym pani od rekrutacji.
-Pojechałam do siedziby agencji - dowiedziałam się, że od ręki nikt nie wystawi, proszę maile pisać .

W końcu 17 maja (po wkroczeniu mojej mamy do akcji - żeby nie było mam 19 lat dopiero;)) dostałam zaświadczenie brawo!

Dla niezorientowanych w UP można dostać zaświadczenie o ubezpieczeniu zdrowotnym tydzień po zarejestrowaniu się jako osoba bezrobotna, więc akurat miałam tydzień do wizyty. Tylko szkoda, że pani złe zaświadczenie wystawiła... Przez głupotę/lenistwo tej Pani muszę odwołać wizytę, a nie stać mnie na lekarza z własnej kieszeni. Bo przecież tak ciężko znaleźć 10 min w ciągu 2 miesięcy, prawda?

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 422 (482)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…