zarchiwizowany
Skomentuj
(14)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Studia, jakże cudowne czasy...
Zdarza się, że trafiamy na wykładowcę tak piekielnego, że aż strasznego.
Historia z opowieści mojej mamy.
Otóż na jednym z Uniwerków w Polsce zatrudniony został Pan Profesor, który miał protezę jednej ręki (od łokcia). Miał specyficzny sposób witania się z nowymi studentami.
Zazwyczaj wchodził na salę pełną studentów, czekał aż się uciszą, po czym wyrywał sobie (bardzo realistyczną) rękę, która była rzucana w tłum a Profesor powitanie kwitował tak:
"Przywitajcie się, bo ja nie mam czasu na gadki" i zaczynał wykład.
Do końca wykładu nikt nie śmiał pisnąć.
Dodam tylko, że Pan Profesor okazał się koniec końców równym gościem, z ogromnym dystansem do siebie i poczuciem humoru. Choć może zbyt mrocznego humoru.
Zdarza się, że trafiamy na wykładowcę tak piekielnego, że aż strasznego.
Historia z opowieści mojej mamy.
Otóż na jednym z Uniwerków w Polsce zatrudniony został Pan Profesor, który miał protezę jednej ręki (od łokcia). Miał specyficzny sposób witania się z nowymi studentami.
Zazwyczaj wchodził na salę pełną studentów, czekał aż się uciszą, po czym wyrywał sobie (bardzo realistyczną) rękę, która była rzucana w tłum a Profesor powitanie kwitował tak:
"Przywitajcie się, bo ja nie mam czasu na gadki" i zaczynał wykład.
Do końca wykładu nikt nie śmiał pisnąć.
Dodam tylko, że Pan Profesor okazał się koniec końców równym gościem, z ogromnym dystansem do siebie i poczuciem humoru. Choć może zbyt mrocznego humoru.
Ocena:
102
(280)
Komentarze