Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#32211

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Leczę zwierzęta. Piekielnych nie brakuje. Ludzi naturalnie, bo z czworonogami zwykle łatwiej się dogadać.

Kilka dni temu pewna dziewczyna przyniosła do gabinetu kota. Kot jakiś dziwny, na jakiekolwiek dźwięki aż się kuli, dotknięty dostaje spazmów, przy zaświeceniu w oczy reaguje jak polany wodą. Nadreaktywność nerwowa - takie ładne sformułowanie, które doskonale oddawało jego stan. No tylko skąd się wzięła?

Dziewczyna mówi, że takiego go znalazła jak wróciła do domu, rano nic mu nie było. Pierwsza czerwona lampka włączona. Na karku jakaś tłusta plama, pytam skąd się wzięła. Odpowiedź włącza drugą czerwoną lampkę - mama miała dzisiaj go posmarować preparatem na kleszcze. Pytam się jakim. Widzę, że w międzyczasie kotu się pogarsza. Dziewczyna nie wie, co to było, ale mieszka zaraz obok, więc może sprawdzić. Poleciała, a ja zajęłam się wstępnie kotem, wenflon, grzanie kroplówki, itp. Kot nagle dostaje ataku drgawek jak w padaczce. Zaraz potem drugiego. Dziewczyna chwilę później wraca z pudełkiem. Preparat zawiera permetrynę, która jest śmiertelnie toksyczna dla kotów. Następnie walka o życie kota, niestety bez powodzenia. Kota ostatecznie uśpiłam, z dwojga złego lepiej tak, niż żeby konał w męczarniach.
Po tym jak już dziewczyna jakoś się uspokoiła i poszła do domu, spojrzałam na ulotkę preparatu. Wielkimi, wytłuszczonymi literami zostało na niej napisane: NIE STOSOWAĆ U KOTÓW.

Tak więc moi mili, czytajmy ulotki preparatów, nawet tych dla zwierząt, bo czasem może to uratować czyjeś życie...

gabinet weterynarza

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 850 (894)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…