Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#32290

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pamiętacie Kochani Mariolkę? Pewnie, że pamiętacie. A chcecie się dowiedzieć, co znowu wymyśliła? Tak myślałam. Już opisuję.

Jak już pewnie wiecie za kilkanaście dni wychodzę za mąż, a ta wredna hmmm małpa próbuje wszelkimi metodami zepsuć nam najważniejszy dzień naszego życia. Ale to, do czego teraz się posunęła, przechodzi ludzkie pojęcie.

Dwa tygodnie temu mój narzeczony (niestety brat rodzony Mariolki) wyjechał na kilka dni do Niemiec, odwiedzić chorego na raka wujka. Miał zostać tam 3 dni i wrócić 4 dnia nad ranem. Co ważne Mariolka też dostała zaproszenie, nie pojechała. Dzięki temu orientowała się mniej więcej, kiedy Mój będzie do domu wracał.

Dzień 4, godzina 02:15 – telefon. Patrzę jednym okiem na wyświetlacz (numer prywatny), drugim śpię. Decyzja – nie odbieram. Nie minęły 2 minuty – kolejne połączenie. Uparcie próbuję spać, wiec nie odbieram. Za chwilę... komórka znowu dzwoni. Lekko wku*wiona i mocno zaspana (bo na 8:00 na zajęcia) poddaję się:
- Słuuuchaam.
- Ania?
- Tak. Kto mówi?
- Yyyy... ciotka Piekielnicka z Niemiec.
- Oj, ciociu, cześć. Co się stało, że dzwonisz o tej porze? Aaaaa, pewnie chciałaś się dowiedzieć, czy Mój dojechał. Jeszcze go nie ma. Powinien być za 3 – 4 godziny.
- No ja właśnie w tej sprawie dzwonię... Bo... Dziecko, nie wiem jak mam ci to powiedzieć...

Ja oczywiście momentalnie się obudziłam, serducho bije jak oszalałe, ręce się trzęsą – jedna myśl: miał wypadek!!!! Musiałam usiąść, bo zrobiło mi się słabo.

- Bo Twój narzeczony miał wypadek...
- Boże... Ale nic mu nie jest? Powiedz, że nic mu nie jest!!!!!!!
- Dziecko, tak mi przykro... Jego stan jest krytyczny, lekarze nie dają mu szans. Pakuj się i przyjeżdżaj, jeżeli chcesz się z nim pożegnać... Tak mi przykro.

Moją matulę obudziło potworne wycie, gdy tylko mnie zobaczyła zorientowała się, co się stało. Spakowała moje rzeczy, bo ja nie byłam w stanie i wpakowała mnie do samochodu. Gdy tylko odrobinę ochłonęłam, zaczęłam wydzwaniać do Mariolki, bo mimo wszystko to siostra, powinna wiedzieć... Ale nie odbierała. Matula powiedziała, że może już wie i też jedzie do Niemiec.

Odjechałyśmy może ze 100 km, gdy ponownie zadzwonił mój telefon. Jak tylko zobaczyłam numer od razu zemdlałam. Ocknęłam się po kilku minutach, z głową na kolanach mamy. Domyślacie się, co pomyślałam zanim straciłam przytomność... Że nie zdążyłam się pożegnać... Bo ktoś dzwonił z komórki narzeczonego.

Całe szczęście mama odebrała telefon. Dzwonił narzeczony, że dojeżdża do domku i ma ochotę na mnie... Matula moja nie miała siły nic z siebie wykrztusić. Powiedziała tylko, że dobrze, żeby jechał ostrożnie. Gdy doszłam do siebie od razu do niego zadzwoniłam. Zostało mu 170 km do domu. Umówiliśmy się, że będę na niego czekać. Nic mu nie wspomniałam, ale od razu zadzwoniłam do ciotki do Niemiec. Co się okazało – nikt do mnie nie dzwonił, byli zszokowani równie jak ja. Zapytali się tylko, kto mógłby być na tyle podły... No kto...??!! MARIOLKA!!!!

Sucz nie odebrała od tamtego dnia ani jednego telefonu. Zostawiłam jej jedną wiadomość: „Że nie zasługuje na to by nazywać ją człowiekiem”. Narzeczony po tym jak doszedł do siebie po mojej i mamy opowieści, kolejny raz skontaktował się z prawnikiem. Chcemy sądowy zakaz zbliżania się i kontaktowania.

P.S. Pewnie zapytacie jakim cudem nie poznałam jej po głosie. Była 2 w nocy, w słuchawce jakieś szumy i strach o życie najukochańszej osoby na świecie. Nie miałam szans jej rozpoznać.

Mariolka

Skomentuj (97) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1613 (1733)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…