Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#32309

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dzisiejszy dzień od samego rana był dla mnie piekielny. Jako, że moja mamusia rękę połamała to samochodu prowadzić nie może. A że na zakupy pilnie pojechać musi to kochana córeczka już biegnie wyprowadzać samochód z garażu. Mam nadzieję, że Was nie zanudzę.

Sytuacja pierwsza: Jako, że przed wyjściem z domu ledwie zdążyłam się ogarnąć i wypić kawę, to odczuwałam niezmierną potrzebę zapalenia papierosa (natychmiast!). Rodzicielka weszła do sklepu,coby wędlinę jakąś zakupić, więc ja przysiadam na schodku i wyciągam papierosa. Podbija szanowny pan Żulik:
[Ż]A panienka nie wie, że w miejscach publicznych to się nie pali?
[J]A widzi Pan gdzieś tutaj przystanek?
(Dodam,że w moim mieście zakaz palenia obowiązuje tylko 10m od przystanku i w miejscach typu szkoły, przychodzie itepe).
Pan naburmuszył się i do mnie:
[Ż]: Ale trochę przyzwoitości byś miała, jeszcze pod sklepem mięsnym, wędliny przez ciebie prześmierdną a potem porządni ludzie się potrują.
Myślałam, że upadnę. Pan bez słowa odszedł.

Sytuacja druga: Sklep z przebrzydłym owadziskiem w logo, ten z najniższymi cenami podobno. Jak to z moją mamą bywa, "litania", czyli "króciutka" lista zakupów, składająca się mniej więcej z 50 pozycji wyciągnięta i jazda. Jako, że mamy " na stanie" 2 psy, to do koszyka ładuje 2 wory karmy i (to najlepsze) całe pudło kaszy (nie wiem, może tam było z 10 opakowań, po 1 kg każde). Przechodzi obok nas zbulwersowana starsza pani z piwem VIP w ręce, której elegancja równa jest mojemu przystosowaniu do życia w społeczeństwie (pani typu "Daj Pani złotówkę, a popilnuję samochodu") i przemawia do swej, jakże osobliwej koleżanki:
[P]Kto to widział, tyle kaszy kupować, pewnie se gówniara bachorów narobiła i nie ma co im jeść dawać.
Taaaa...

Sytuacja trzecia: Jestem kurduplem, i dodatkowo wyglądam jak dziecko, choć mam ponad 20 lat.Stopę też mam mniejszą niż większość. Wchodzimy z mamą do sklepu z butami. Jedne całkiem mi się podobają, a biorąc pod uwagę ich cenę warto je kupić. Podchodzę do pani [S]przedawczyni i pytam, czy mogłabym przymierzyć rozmiar 35.
[S]:To NIE są buty dla dzieci.
[J]:Tak, widzę (ciężko, żeby dzieci łaziły na obcasach), mimo wszystko proszę pokazać mi najmniejszy rozmiar jaki Pani ma.
[S]:Ja nie mam obowiązku nic Ci pokazywać!
Moja mama opieprzyła ją tak, że było ją słychać w całym sklepie. Dostałam rozmiar 35, z wielkimi przeprosinami. Za duże. Nienawidzę kupować butów.

Sytuacja czwarta: Po wypaleniu którejś pod rząd fajki wsiadamy do samochodu. Wyjeżdżam z parkingu, drogę zastawia mi paniusia z yorkiem, czy podobnym stworzeniem na rękach. Wokół miejsca dużo, ale panienka stoi, bo....
[J]: (przez otworzone okno) Może się pani przesunąć?
[P]: Proszę, jak jej się śpieszy. Jeszcze taka gówniara i samochodem. Zaraz na policję zadzwonię. Z resztą, możesz poczekać, dzieci Ci w domu nie płaczą.
Dodam, że drogi między miejscami parkingowymi były wąskie, a za mną zrobił się już spory sznureczek samochodów. Po około 5 minutach panienka położyła Pieska na ziemi, żeby się "wykupkał" ("no, kochanie, wykupkaj się dla pańci"). Po załatwieniu sprawy przez psiaka , pani powtórnie wzięła go na ręce i odeszła. Nie posprzątała. Miałam ochotę złapać to gówno i rozsmarować jej na tej wytapetowanej gębie.

Mówiłam już kiedyś, że nienawidzę zakupów?

sklepy

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 52 (224)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…