Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

ciniminnies

Zamieszcza historie od: 9 maja 2012 - 13:16
Ostatnio: 18 września 2014 - 22:13
  • Historii na głównej: 2 z 5
  • Punktów za historie: 1867
  • Komentarzy: 8
  • Punktów za komentarze: 73
 

#61988

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Uwaga, uwaga!
Nowa metoda nagabywania ludzi przez świadków Jehowy odkryta!
Od razu zaznaczam,że ludzie tej wiary nie przeszkadzają mi, niech sobie każdy wierzy w co chce, ale daje żyć innym. No właśnie...

Pracuję w restauracji. W poniedziałek, około 11 odwiedzili nas państwo z dzieckiem. Siedli na tarasie, więc mogłam zobaczyć ich tylko wyglądając przez okno. Zamówili tylko koktajl waniliowy i sok jabłkowy dla córki. Później dołączyli do nich znajomi, który wzięli kawę za którą od razu zapłacili.
Zaczął się ruch, więc nie miałam czasu wyjść na taras. Państwo oczywiście wyszli bez płacenia. Ok zdarza się, może zapomnieli itd. Płacę ja. 11 zł, mało, ale mimo wszystko odczuwam irytację, w końcu dlaczego mam komuś obcemu cokolwiek sponsorować.

Około 17 dzwoni telefon, pan przeprasza, prosi o wysłanie nr konta na maila. Ucieszyłam się,że jeszcze jednak są uczciwi ludzie. Wysyłam nr konta. Wiadomość od państwa rozwaliła mi system:
"Witamy, przepraszamy blablabla, odezwaliśmy się ponieważ jesteśmy świadkami Jehowy i staramy się postępować według pewnych zasad. Coś tam o uczciwości, dobroci, nagrodzie po śmierci itd (ekscytujące i wciągające jak wycięcie wyrostka). Proszę o zapoznanie się z naszą stroną internetową, oraz o obejrzenie 3minutwego filmiku. Proszę dać znać, co Pani o tym myśli i czy nie jest Pani zainteresowana naszą wspólnotą. Później wykonam przelew z kwotą, którą jesteśmy Pani winni."

Serio? Odpisałam w kilku słowach, że szanuję ich wiarę, ale chcę tylko i wyłącznie odzyskać pieniądze. "No co Pani szkodzi..."
Szkodzi mi, owszem.
Czy to było celowe niezapłacenie od razu? Dodam, że pogoda nie była idealna, mi osobiście było zimno podczas wychodzenia na taras.
Po kolejnym mailu, w którym wyjaśniłam, że nie mam czasu na takie rozrywki i nie interesuje mnie zmienianie wiary dostałam przelew. Na 10,99. Czyżby grosik dla wspólnoty?

gastronomia

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 390 (524)

#32311

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia stara, lecz moim zdaniem takie rzeczy dzieją się ciągle.

Jakiś czas temu z moim chłopkiem wybraliśmy się na zakupy. Dodam, że był to czas, w którym zaskoczyły nas pierwsze tegoroczne upały. Zaparkowaliśmy samochód na parkingu, obok bordowej Meganki. Coś mi nie grało od początku, bo kto zostawia samochód pod galerią z uchylonymi szybami, ale nic.

Wracamy dwie godziny później, pakujemy zakupy do bagażnika, a z owego Renaulta dobiega ciche piszczenie. Patrzę, a tu z półotwartej szyby spoglądają na nas dwie pary bardzo smutnych psich oczu, należących do cocker spanielów. Jako, że sama mam dwa labradory, o mało nie padłam na zawał. Z wodą nalaną do znalezionego w samochodzie pudełka po sałatce z McDonalda wsadzam rękę przez tą szybę. Psy piją tak, jakby nigdy wody nie widziały.

Nagle za sobą słyszę krzyk, że "Złodziejka, do samochodu się włamuje!".
Szanowna właścicielka psów i samochodu raczyła wrócić, wyszarpnąć mi rękę z samochodu, wyzwać od najgorszych i odjechać z piskiem opon, omal mnie nie przejeżdżając.

Jakim trzeba być idiotą, żeby zostawić psy w samochodzie, na nasłonecznionym parkingu, w dzień gdy temperatura w cieniu wynosi przynajmniej 23 stopnie?

parking przed galerią w Ostrowcu Świętokrzyskim :)

Skomentuj (46) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 792 (906)
zarchiwizowany

#32309

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dzisiejszy dzień od samego rana był dla mnie piekielny. Jako, że moja mamusia rękę połamała to samochodu prowadzić nie może. A że na zakupy pilnie pojechać musi to kochana córeczka już biegnie wyprowadzać samochód z garażu. Mam nadzieję, że Was nie zanudzę.

Sytuacja pierwsza: Jako, że przed wyjściem z domu ledwie zdążyłam się ogarnąć i wypić kawę, to odczuwałam niezmierną potrzebę zapalenia papierosa (natychmiast!). Rodzicielka weszła do sklepu,coby wędlinę jakąś zakupić, więc ja przysiadam na schodku i wyciągam papierosa. Podbija szanowny pan Żulik:
[Ż]A panienka nie wie, że w miejscach publicznych to się nie pali?
[J]A widzi Pan gdzieś tutaj przystanek?
(Dodam,że w moim mieście zakaz palenia obowiązuje tylko 10m od przystanku i w miejscach typu szkoły, przychodzie itepe).
Pan naburmuszył się i do mnie:
[Ż]: Ale trochę przyzwoitości byś miała, jeszcze pod sklepem mięsnym, wędliny przez ciebie prześmierdną a potem porządni ludzie się potrują.
Myślałam, że upadnę. Pan bez słowa odszedł.

Sytuacja druga: Sklep z przebrzydłym owadziskiem w logo, ten z najniższymi cenami podobno. Jak to z moją mamą bywa, "litania", czyli "króciutka" lista zakupów, składająca się mniej więcej z 50 pozycji wyciągnięta i jazda. Jako, że mamy " na stanie" 2 psy, to do koszyka ładuje 2 wory karmy i (to najlepsze) całe pudło kaszy (nie wiem, może tam było z 10 opakowań, po 1 kg każde). Przechodzi obok nas zbulwersowana starsza pani z piwem VIP w ręce, której elegancja równa jest mojemu przystosowaniu do życia w społeczeństwie (pani typu "Daj Pani złotówkę, a popilnuję samochodu") i przemawia do swej, jakże osobliwej koleżanki:
[P]Kto to widział, tyle kaszy kupować, pewnie se gówniara bachorów narobiła i nie ma co im jeść dawać.
Taaaa...

Sytuacja trzecia: Jestem kurduplem, i dodatkowo wyglądam jak dziecko, choć mam ponad 20 lat.Stopę też mam mniejszą niż większość. Wchodzimy z mamą do sklepu z butami. Jedne całkiem mi się podobają, a biorąc pod uwagę ich cenę warto je kupić. Podchodzę do pani [S]przedawczyni i pytam, czy mogłabym przymierzyć rozmiar 35.
[S]:To NIE są buty dla dzieci.
[J]:Tak, widzę (ciężko, żeby dzieci łaziły na obcasach), mimo wszystko proszę pokazać mi najmniejszy rozmiar jaki Pani ma.
[S]:Ja nie mam obowiązku nic Ci pokazywać!
Moja mama opieprzyła ją tak, że było ją słychać w całym sklepie. Dostałam rozmiar 35, z wielkimi przeprosinami. Za duże. Nienawidzę kupować butów.

Sytuacja czwarta: Po wypaleniu którejś pod rząd fajki wsiadamy do samochodu. Wyjeżdżam z parkingu, drogę zastawia mi paniusia z yorkiem, czy podobnym stworzeniem na rękach. Wokół miejsca dużo, ale panienka stoi, bo....
[J]: (przez otworzone okno) Może się pani przesunąć?
[P]: Proszę, jak jej się śpieszy. Jeszcze taka gówniara i samochodem. Zaraz na policję zadzwonię. Z resztą, możesz poczekać, dzieci Ci w domu nie płaczą.
Dodam, że drogi między miejscami parkingowymi były wąskie, a za mną zrobił się już spory sznureczek samochodów. Po około 5 minutach panienka położyła Pieska na ziemi, żeby się "wykupkał" ("no, kochanie, wykupkaj się dla pańci"). Po załatwieniu sprawy przez psiaka , pani powtórnie wzięła go na ręce i odeszła. Nie posprzątała. Miałam ochotę złapać to gówno i rozsmarować jej na tej wytapetowanej gębie.

Mówiłam już kiedyś, że nienawidzę zakupów?

sklepy

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 52 (224)
zarchiwizowany

#31939

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Może sytuacja jakoś piekielna nie jest, aczkolwiek cudownie wyprowadziła mnie z równowagi.

Jako, że raz na jakiś czas ukulturalnić się trzeba, wraz z moim lubym wybraliśmy się do kina. Cała akcja toczy się w dniu wczorajszym. Bilety kupione, popcorn też. Kręcę się jak nawiedzona, bo czaiłam się na Avengers od dnia premiery,i w końcu udało się nam znaleźć czas. Wszystko pięknie, cacy, siadamy na miejscu, reklam brak (szooooook). Pech, że mieliśmy miejsce przed grupką chłopaków, w wieku może 13-15 lat. No nic, na początku mi to nie przeszkadzało, film dość ciekawy, więc myślałam, że będą cicho. I tu się pomyliłam. Bardzo.
W pewnym momencie jednemu zadzwonił telefon. Dobra, zignorowałam, przecież to taki straaaszny wysiłek wyciszyć go przed seansem, nie?
Zamiast odrzucić połączenie, czy szepnąć do słuchawki, że oddzwoni, ten zaczął w najlepsze nawijać. Głośno nawijać. Odwracam się do niego i pytam, czy może przestać, na co on:
-Oglądaj, ja ci w paczeniu (tak to powiedział, przez CZ-dziecko internetu ;p) nie przeszkadzam, to ty nie przeszkadzaj mi gadać.
Jako, że z natury jestem osobą aspołeczną i wredną to powstałam, wyjęłam mu telefon z ręki i rozłączyłam, na co dzieciak spojrzał na mnie z obrzydzeniem, i na pół kina skwitował:
-Wiesz co, wyjdź, bo mi przeszkadzasz.
Koledzy zawtórowali mu donośnym rechotem.Szczęka opadła mi do podłogi. Bąknęłam do niego jakieś "cicho, gówniarzu") i usiadłam, nie chcąc przeszkadzać innym widzom.
Dobiegł do mnie szept (prawie ślepa jestem,soczewki mam, ale słuch mam idealny) jednego z chłopaczków:
-Ty, ale pi*da w dupę ruch**a, dopier**la się do nas, a sama ma może z 15 lat. Zaraz jej wyleję coś na ten pyskaty ryj.

Nie wytrzymałam. Już odwracałam się do niego, ale wyratował mnie pan z obsługi kina, który całą gromadkę słodkich gimnazjalistów wyprosił z kina, przy ich gorliwych przeprosinach i obietnicach poprawy.
Jestem wredną pi**ą, bo chciałam w spokoju obejrzeć film, na który nie mogłam się tak długo wybrać przez pracę?
Nie, nie mam 15 lat. Aczkolwiek to jedno mi się w gówniarzach podobało. W końcu miło usłyszeć, że wygląda się ponad 5 lat młodziej niż się ma :D
Tracę wiarę w funkcję wychowawczą pełnioną przez rodziców i szkołę na młodzieży gimnazjalnej.

kino

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 116 (214)
zarchiwizowany

#31123

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Chciałabym podzielić się z Wami tym, jak kochani i mili potrafią być nasi niebiescy.
Ostatnio miałam włamanie do samochodu- no cóż zostawiłam go na noc przed blokiem, w którym mieszka mój chłopak i ruszyliśmy w tango , ehm.
Wracamy rano, patrzę w stronę skodzillaka, coś mi nie gra. Szyba wyje**na, radio uległo tajemniczemu zniknięciu. różne śmieci ze schowka też (pozdrawiam kogoś, kto ukradł mi prezentację maturalną , giń w piekle!).
Dobra, dzwonimy na policję. Przyjeżdżają po 45 minutach (bo jak można ich wzywać o 4 rano, nie?). Pierwsze co- Pani jest pijana. Ta, no strasznie, po 4 piwach wypitych dobre kilka godzin temu. Zdaję im relację. Poszli do radiowozu, to zapaliłam. Dostałam mandat za palenie w miejscu publicznym. Dobra, świetnie, u mnie w mieście nie ma tego zakazu, jest tylko na przystankach itd. Zaczynam się kłócić. I tu się zaczyna akcja najciekawsza :)
[N]iebieski - Proszę o dowód rejestracyjny samochodu.
[Ja]- Zabrał go Pan do radiowozu.
[N]- Dobrze, proszę pokazać mi gaśnicę i trójkąt.
Otwieram bagażnik, pokazuję mu, a pan nagle do mnie z wielkim oburzeniem :
[N] A gazu to do dowodu rejestracyjnego wbić nie łaska?!
[J] Mam na to miesiąc, a zakładany był tydzień temu.
[N] Nie obchodzi mnie to.

Skutek? Zabrany dowód rejestracyjny, mandat 100 zł za "za bardzo rażące światła", mandat 300 zł za palenie ("niech się pani cieszy, że daleko od przystanku!"). A sprawa włamania? UMORZONA. Nie ma to ja na wezwaniu o włamanie przeprowadzać kontrolę. Jak są potrzebni to nie pomogą, potrafią tylko mandaty wlepiać.

Pewne Miasto

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 209 (307)

1