Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#32469

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przypomniały mi się moje perypetie z dentystami.

Tytułem krótkiego wstępu, posiadam dwa implanty zębowe (górne dwójki). Taka śrubka wkręcona w kość i na tym porcelanowa korona - na stałe, nie do ruszenia. Co ważne modele implantów są jak samochodów, droższe i tańsze. Moje to taki Mercedes z górnej półki i szczerze mało osób je robi, bo płaci się z nie jak za złoto, ale okoliczności zmusiły mnie do ich wyboru.

Gdy idę do nowego dentysty nigdy nie mówię o ich posiadaniu, bo o ile "ząb" z przodu wygląda idealnie tak samo jak inne, to przy oględzinach z tyłu i dziąsła przez fachowca nie sposób się nie zorientować.

Otóż byłam kiedyś u nowego stomatologa, na co pan mi mówi, że wszystko pięknie ładnie, tylko przy jednym zębie podejrzewa, że mam próchnicę w korzeniu i musi rozwiercić i naprawić. Myślę ok, możliwe.

[J] A który to ząb?
[D] Lewa dwójka.
Lewa dwójka, ok, pewnie na dole. Ale facet wstrzykuje mi znieczulenie w górną szczękę!
[J] Panie, co pan robi?!
[D] No znieczulenie.
[J] Ale gdzie, co pan chce wiercić?!
[D] No dwójkę.
[J] Górną?!
[D] No górną.
[J] Panie, urwa to jest implant!

Prawie wybiegłam z gabinetu i minęłam zaszokowanego gościa. Przemknęłam koło recepcji i nikt nawet się nie upomniał o uregulowanie kosztów. Nie, nie zapłaciłam.

Dlaczego się tak wściekłam? Otóż gdyby super dentysta, implantolog jak mówiły dyplomy w poczekalni, rozwiercił i implant, to koszt naprawy wyniósłby około 2000zł...

dentysta

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 922 (1032)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…