Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#32475

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam w swojej karierze przyjemność udzielać korepetycji dla dzieci. Robotę bardzo lubię, bo jestem pasjonatką matematyki i angielskiego, a i niespełnioną nauczycielką. Oto kilka faktów:

1) 5/6 moich uczniów ma stwierdzoną dysortografię/dysgrafię czy inne dys... Co to oznacza w praktyce, że w szkole mogą pisać słówka z angielskiego fonetycznie (np. "łejt" zamiast "wait"). Gdy jeden szkolny nauczyciel się na to nie zgodził, matka mojego ucznia opowiadając mi to zakończyła "No wyobraża sobie to pani, że on mu stawia za to jedynki?! No przecież to to samo!". Ja też pomimo protestów nie pozwalam pisać fonetycznie i o dziwo wszystkie dzieci dają radę się nauczyć.

2) Na każdych moich zajęciach jest kartkówka, żeby się uczyli regularnie słówek. 3/6 rodziców po pewnym czasie poprosiło mnie, żebym przestała je robić, bo dzieci się "stresują". Nie odpuściłam.

3) To ja dojeżdżałam na zajęcia do uczniów, nie zliczę przykładów kiedy 5 minut przez rozpoczęciem lekcji dzwonili, że "dzisiaj odwołujemy".

4) Zawsze dobieram książkę do dziecka i proszę, żeby rodzice ją kupili/skserowali, bo wtedy mam na czym pracować. Jedna matka była wielce oburzona, że ja śmiem wymagać, żeby to ona kupiła książkę a nie ja, przecież mi płaci i myślała, że to jest w cenie. Tak książka za 45zł w cenie korków z 25...

5) Miałam taką uczennicę, Jolę. Jola lat 11 miała generalnie wszystko w dupie. Szkołę, rodziców, wszystko. Jola przez trzy miesiące zajęć ze mną nie zrobiła ani jednego zadania domowego i nigdy z mojej kartkówki nie dostała więcej niż 2. Po każdych zajęciach informowałam o tym rodziców i pokazywałam pracę. "Ok, my z nią porozmawiamy." Po dwóch miesiącach poinformowałam, że jeśli się nie zacznie uczyć, to moim zdaniem nie zda do następnej klasy. Rodzice poinformowani, obiecują coś z tym zrobić. No ale przyszła wywiadówka i tata Joli dowiedział się, że córka z większości przedmiotów ma zagrożenia. No i oczywiście z pretensją do mnie, że ja NIC nie mówiłam, że się nie uczy i nie umie. Zwyzywał mnie przy tym nieźle, ale ja nie pozwalam sobie na takie traktowanie i w marynarskim języku wytłumaczyłam mu, że po pierwsze tak się nie odnosi do kobiety, a po drugie to rodzice byli na bieżąco informowani o braku pracy, co podparłam kartkówkami. Podziękowałam, zakończyłam współpracę i poszłam do domu.
Dzień później zadzwonił skruszony przepraszać, czy mogłabym wrócić. Ok, ale za 200% stawki godzinowej - 50zł zamiast 25. Moje nerwy są drogie. Tata nie przyjął propozycji.

6) A teraz zbliża się koniec roku. I co się okazuje? Że moje hitlerowskie metody jednak przynoszą efekty, bo 3/6 uczniów podskoczyło o 1 ocenę w porównaniu do pierwszego semestru, a 2/6 o dwa stopnie w górę. Rodzicie szczęśliwi, dzieci szczęśliwe, ja szczęśliwa. Ale podczas roku płaczu było co niemiara. Joli niestety nie mogę uznać z sukces...

Warszawa korki

Skomentuj (84) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 724 (850)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…