Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#32630

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia opowiedziana przez Dziadka.

Druga połowa lat 30 ubiegłego wieku. Odpust w jednym z sanktuariów maryjnych. Jak to na odpustach bywa, jest i rozpust (jak mawia moja Mama). Sporo straganów z rzeczami przyziemnymi jak i dewocjonaliami. Jedno z nich prowadził przyjezdny który zachwalał swoje medaliki jako, najprawdziwsze srebrne otrzymane od ojców Paulinów z Jasnej Góry, z nakazem rozprowadzenia ich "na większą chwałę Bożą" (czy coś w tym stylu). Aby potwierdzić, że srebrne, rzeczony handlarz polewał aluminiową łyżeczkę odrobiną kwasu z jednej fiolki i faktycznie łyżeczka była nadżerana. Potem polewał z drugiej fiolki swoje medaliki, które nie ulegały uszkodzeniu - publika kiwała z uznaniem głowami. Jako że dziadek (wtedy około 7 letni chłopak) z pradziadkiem byli dość dociekliwymi ludźmi, zapytali się czemu polewa z innej fiolki, a nie tej samej. No i wtedy rozpętało się piekło. Ze wszystkich stron ruszyła szarża bohaterskich krzyżowców w postaci starszych kobiet z okrzykami bojowymi typu "Niewierni!", "Bluźniercy!". Pomimo przewagi liczebnej nieprzyjaciela, Saraceni w postaci Dziadka i Pradziadka wyrwali się z okrążenia, bez większych strat. Przechodząc dwie godziny później przez pole niedawnej walki już nie zauważyli stoiska przyjezdnego handlarza. "Podobno" medaliki nie były srebrne - ktoś to szybko zauważył i handlarz został pogoniony staropolskim zwyczajem.

odpust

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 86 (140)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…