Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#32812

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dwa lata temu, jakoś na początku czerwca, moi rodzice postanowili wyremontować łazienkę. Fundusze były, potrzebny był jedynie fachowiec, który by się tym zajął. Znalazł się jeden chętny, co to za niewielkie pieniądze zrobi całość, nawet zajmie się instalacją gazową, na co miał mieć uprawnienia.

Pan S sprawiał wrażenie znawcy w temacie, a i zdawał się być dość sympatycznym człowiekiem. Rozpoczął remont z rozmachem: stare kafelki, umywalka oraz wanna – precz, kucie w ścianach i tym podobne sprawy. Syfu co niemiara, ale tak to już jest przy remontach. Wszystko było w jak najlepszym porządku do czasu, gdy Pan S otrzymał zaliczkę.

Następnego dnia Pan S nie stawił się w miejscu pracy. Nie odbierał telefonów ani też nie dawał żadnego znaku życia. Zostawił narzędzia i rozkopaną łazienkę i najzwyczajniej w świecie zapadł się pod ziemię. Gdy moim rodzicom zaczęła się już kończyć cierpliwość, udali się do jego mieszkania. Tam jednak nie było z kim rozmawiać, bo Pan S otworzył kompletnie pijany. Po paru kolejnych dniach sam zjawił się u nas jakby nigdy nic, żądając kolejnych pieniędzy za wykonane prace. Rodzice, rzecz jasna, odmówili, ponieważ prace owszem były rozpoczęte, ale nie wykonane. Skończyło się na straszeniu mojego taty policją oraz żarcikiem na temat źle zrobionej przez niego instalacji gazowej i ryzykiem zrobienia „BUM!” w każdej chwili.

Po wizycie Pana S rodzice natychmiast zaczęli szukać specjalisty do instalacji gazowej oraz kogoś, kto podjąłby się dokończenia remontu łazienki. Na całe szczęście znaleźli obu i od tej pory remont przebiegał już bez większych komplikacji. Co prawda łącznie trwało to ponad 50 dni i tyleż byliśmy pozbawieni dostępu do osobistej łazienki.

Na tym rzecz mogłaby się skończyć, gdyby nie to, że w dalszym ciągu Pan S miał u nas swoje narzędzia.
Tato wywiózł mienie Pana S do garażu i zapomniał o sprawie. Jednak nie na długo, ponieważ po czasie otrzymał wezwanie na policję w sprawie przywłaszczenia narzędzi Pana S. Został przesłuchany i niedługo potem miał w obecności świadków pod komisariatem zwrócić Panu S narzędzia. Do odebrania narzędzi jednak nie doszło, ponieważ Pan S koniecznie chciał, aby mój tato podpisał oświadczenie o tym, że przywłaszczył sobie jego mienie. Tato nie wyraził na to zgody, więc Pan S, nie spojrzawszy nawet na swoje narzędzia, odjechał.

W tym momencie było już wiadome, że sprawa nie zakończy się polubownie. Pan S wniósł pozew do Sądu, w którym dodatkowo zażądał odszkodowania za okres, w którym nie mógł prowadzić działalności. Na marginesie, jak się w międzyczasie okazało, Pan S nie był zarejestrowany w Urzędzie Skarbowym – nie prowadził legalnej działalności. Tato niesamowicie się zestresował, bo początkowe żądania Pana S w trakcie rozprawy wzrosły do kwoty 45 tys. złotych. Pana S nie obowiązywały żadne koszty związane z rozprawą. Co więcej plątał się niemożliwie w zeznaniach, a w trakcie rozpraw był niemal ordynarny i chyba do końca sam nie wiedział o co mu chodzi.

Sąd ogłosił wyrok na korzyść mojego taty i zasądził zwrot kosztów postępowania ze strony Pana S. Ten jednak nie dał za wygraną i postanowił się odwołać do Sądu II instancji. Czytałam to odwołanie. Muszę przyznać, że nie wiem jaki prawniczyna to pisał, ale nawet ja – laik – potrafiłam bez problemu znaleźć tam zdania, które wzajemnie się wykluczały. Mimo wszystko wciąż istniało ryzyko przegranej przez tatę, więc biedak wciąż był w ogromnym stresie. Na całe szczęście Sąd II instancji podtrzymał poprzedni wyrok.

Udało się, ale nerwy zszarpane pozostają. Koszty rozpraw i tak zapewne nam się nie zwrócą, bo nie ma z kogo ściągać (Pan S jest niewypłacalny). Narzędzia Pana S pozostają póki co w depozycie sądowym, będzie musiał płacić za ich przechowanie, więc chyba tym razem je odbierze. Tato złożył na Pana S donos w Urzędzie Skarbowym.
Nie wróżę Panu S zbyt świetlanej przyszłości.

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 640 (702)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…