Z okazji EURO większość wykładowców postanowiła zorganizować sesję na przełomie maja i czerwca. Dla mnie bomba, bo jestem w mocno zaawansowanej ciąży (termin na początek lipca), na uczelnię codziennie dojeżdżam ok. 1,5h komunikacją miejską i generalnie wolałabym się wyrobić przed porodem. W domu jednocześnie trwała intensywna opieka paliatywna nad gasnącą na raka babcią, więc nie było zbyt różowo.
Z większością wykładowców nie miałam problemów - termin egzaminu, zaliczenia itp. taki, że musiałby się zdarzyć dramat, żebym nie mogła się na nim pojawić. Święty Uniwersytet jednakowoż dba o dobro przyszłych matek.
Z dwoma doktorami umówiłam się mailowo na środę, żeby odebrać od nich wpisy. Tak się złożyło, że w nocy z wtorku na środę Babcia odeszła do lepszego świata. Mimo kompletnego niewyspania, ciągnącego brzucha, rozkręcającej się żałoby i paskudnej migreny, ruszyłam na uczelnię.
Na miejscu okazało się, że jeden z panów przyszedł dwie godziny przed umówionym terminem, poczekał 15 minut i poszedł, a drugi zostawił w dziekanacie informację, że jednak go nie będzie...
Z większością wykładowców nie miałam problemów - termin egzaminu, zaliczenia itp. taki, że musiałby się zdarzyć dramat, żebym nie mogła się na nim pojawić. Święty Uniwersytet jednakowoż dba o dobro przyszłych matek.
Z dwoma doktorami umówiłam się mailowo na środę, żeby odebrać od nich wpisy. Tak się złożyło, że w nocy z wtorku na środę Babcia odeszła do lepszego świata. Mimo kompletnego niewyspania, ciągnącego brzucha, rozkręcającej się żałoby i paskudnej migreny, ruszyłam na uczelnię.
Na miejscu okazało się, że jeden z panów przyszedł dwie godziny przed umówionym terminem, poczekał 15 minut i poszedł, a drugi zostawił w dziekanacie informację, że jednak go nie będzie...
księża uczelnia wykładowcy sesja
Ocena:
700
(872)
Komentarze