Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#32937

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia sprzed kilku miesięcy.

Motyw przewodni "Idź być grubym gdzie indziej!"

Jestem tolerancyjną osobą, ale dosłownie tolerancyjną, nie tępię czegoś, jeżeli nie wchodzi mi na głowę, potem ostrzeżenie, a następnie gryzę.

Jechałem tramwajem, pora w granicach około 17, tramwaj przelotowy przez całe miasto właściwie, na długość.
Ludzi tak całkiem całkiem sporo, bilet kupiony, skasowany. Odłożony na gumę uszczelniającą przy oknie.

Wchodzi kobieta, nie, drednot, nie, czołg, tłusty czołg, landcruiser szerokości drzwi niemalże. Sunie, dosłownie drapiąc szpilkami (zbrodnia przy takiej tuszy nosić szpilki) o schodki, w dłoni kula. Wstaję więc i odstępuję miejsca, dupa i tak bolała od siedzenia cały dzień na uczelni, więc co mi tam.

Ani dziękuję, ani nic. No dobra, niech jej będzie. Nagle puknięcie w ramię, z uprzejmym "przepraszam". Odwracam się, kontrola. Spoko, każdy pracuje uczciwie, obracam się by sięgnąć po bilet.

- To mój bilet! Gówniarze złodzieje erdoleni, urwy i uje niewychowane... - i leci, no przyznam, wryło mnie.
- To mój bilet, zostawiłem go ustępując pani miejsca, pamięć zawodzi? - w głowie mieszanki, które sprawiają, że pracownicy portowi się czerwienią.

No cóż, kobieta upiera się, że to jej bilet, chociaż prawda do zniżki nie posiadała, mimo, że stwierdziła, że jest niepełnosprawna. Na głowę, na pewno.
Kanar patrzy na mnie, na kobietę, widać, że wie co się świeci, ale mandat trzeba wypisać. Raszpla nabiera czerwieni i zaraz wybuchnie. Wybiera mnie. Cóż, mój błąd. Zdarza się.

- Ej, synu! - tutaj czuję jak ktoś chwycił mnie za rękę i wcisnął mi papier w dłoń.

Obracam się, siwa głowa, koloratka, strój Neo. Patrzę w dłoń, bilet, cena 2.40, czyli pełny. WTF?

- No bilet ci z kieszeni właśnie wypadł, młoda głowa, sianem napchana, toś się zamotał. - Poklepanie mnie po ramieniu, pełne niezrozumienie tematu z mojej strony. - Bo przecież twój?

Kanar na mnie, na księdza. Ja w tym momencie odpaliłem mózg w końcu, łapiąc co się dzieje.
- Proszę księdza, ale przepisy...

Śmiech księżulka.
- Panie, mnie tam tylko Bóg osądzi! - I wyciągnął dokumenty, by wziąć za mnie karę.

I cały mój pięlegnowany latami antyklerykalizm diabli wzięli.

Wrocław

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 408 (426)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…