Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#33209

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jadę z siostrą nocnym pociągiem do Gdyni. Pociąg zatłoczony, udało nam się w końcu znaleźć dwa wolne miejsca w jakimś przedziale. Siadamy całe szczęśliwe, że nie przyjdzie nam spędzić nocy w korytarzu.
W przedziale towarzystwo to dwie nieznające się nawzajem dziewczyny i rodzinka: babcia, matka i dwójka dzieciaków około dziesięcioletnich.
Bachorki najpierw drą się i kłócą o to, kto będzie grał na komórce matki. Matka w którymś momencie nie wytrzymała, zabrała im ten telefon, czemu towarzyszył ryk młodszego, ale na szczęście po jakimś czasie się uspokoili i grali na zmianę, niestety przy włączonym dźwięku. Trudno, nie wyśpimy się, ale ważne, że siedzimy.
Znudziło im się granie, próbują zasnąć. My też. Niestety w przedziale duszno okropnie (początek lipca), miejsca przy oknie zajmuje śpiący dzieciak i babcia, ale udało mi się przecisnąć i trochę okno uchylić, pytając wcześniej, czy nie będzie im przeszkadzało otwarte okno. Na szczęście nie. Oddychamy świeżym powietrzem, ale nie na długo. Babcia bez słowa postanowiła okno zamknąć. Jedna z jadących dziewczyn mówi, że tu tak strasznie duszno i czy można by jednak to okno otworzyć. Babka nic nie mówi, więc dziewczyna otworzyła. Nie mija parę minut i babcia okno zamyka, znów bez słowa. Zapytana przez nas, czemu zamyka, odpowiada "Bo jej się dzieci przeziębią". Mało prawdopodobne przy tej temperaturze, ale nie będziemy się z nią kłócić.
Próbujemy w tej duchocie spać, ale z półsnu wyrywa mnie szelest folii. Babcia wyciąga kanapkę z suchą krakowską i częstuje nią matkę dzieci. Dzieci przy tym też się budzą i również dostają po kanapce. Fantastycznie. Te kiełbasiane aromaty wdychane w atmosferze dusznego przedziału... No normalnie nocny pociąg z mięsem.
Zjedli. Zapaszek niestety pozostał. Teraz już naprawdę nie ma czym oddychać, więc znowu pytamy, czy możemy otworzyć okno. Babcia się łaskawie zgadza, ale po chwili znów okno zamyka. Już nawet nie próbujemy z nią dyskutować. Smród trochę zelżał, wpadło świeże powietrze, znowu zasypiam. Tym razem na dłużej.
Ze snu wyrywa mnie około 4 nad ranem dźwięk lejącego się płynu. Myślę sobie, że co kurde, że ktoś tu za przeproszeniem szcza w przedziale? No to już przegięcie. Co się okazuje? Babcia wyjęła półtoralitrową butelkę wody mineralnej oraz 4 małe butelki, po jednej dla każdego i każdą z tych butelek powoli napełniała wodą, lejąc po ściance. Nie udało mi się znaleźć wytłumaczenia, dlaczego musi to robić, dlaczego tak głośno i dlaczego o tej porze.
Potem już nie zasnęłam. Gdy starsza pani skończyła z nalewaniem wody, zajęła się odmawianiem różańca. Niby szeptem, ale na tyle głośno, że cały przedział musiał uczestniczyć w tym porannym nabożeństwie.
Ostatni raz wybrałam się w podróż bez słuchawek.

pkp

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 80 (182)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…