Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#33394

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia, której ja osobiście z racji wieku nie pamiętam, za to rodzina nie daje mi o niej zapomnieć ;)

Byłam wtedy około 3-letnim brzdącem, który w zwyczaju miał spożywać wieczorami owocową kaszkę na mleku. Któregoś wieczoru tata spostrzegł, że mleko nam się skończyło, więc chcąc nie chcąc wziął mnie ze sobą na szybkie zakupy do najbliższego sklepu.

Gdy O[jciec], ze mną "na barana" znalazł się przed drzwiami sklepu i już-już miał wejść, ze środka wychynęła rozwścieczona E[kspedientka].

E: Gdzie mi pan tu włazisz?! Nie widać, że zamknięte?!

Przy czym drzwi jak najbardziej otwarte,a godzina była mniej więcej 18.45, sklep czynny do 19.

O: Ale przecież do 19 jeszcze daleko.
E: I co z tego jak ja już podłogę umyłam! Nie ma mi tu włażenia w buciorach! Nie będę znowu myć!

No cóż, sam początek lat 90-tych, mentalność ze szczęśliwie minionego systemu wciąż miała się dobrze (a sądząc po historiach na tym portalu, i dziś miewa się niezgorzej).

Wracając do historii, ojciec mój próbuje wziąć babę na litość:

O: Ale pani droga! Ja tylko dla dziecka mleko na kaszkę chciałem!
E: Nie słyszy, że zamknięte?
O: To ja nie będę wchodził, tylko niech mi pani poda tą butelkę mleka, zapłacę i już nas nie ma. Może być?
E: Nie!!!

I w tym momencie do dyskusji włączyłam się ja. Widocznie niezwykle rozzłościła mnie perspektywa braku kaszki na kolację, bo z wysokości ojcowskich pleców, mierząc palcem w ekspedientkę, powoli wyartykułowałam: ZAMKNIJ SIĘ TY STARA KUPO ZŁOMU

Nie wiem, kto w tym momencie był bardziej zszokowany: mój tata czy ekspedientka. Wiem tyle, że sprzedawczyni na moment zamilkła i zastygła nad swoją szczotą, wykonując gest zapraszający do środka.

Ojcu nie trzeba było dwa razy powtarzać. Wszedł, wziął mleko, pieniądze zostawił na ladzie i wyszedł stamtąd tak szybko jak zdołał.

Jak tylko sklep zostawiliśmy za rogiem, tata zdjął mnie z ramion, popatrzył mi w oczy i spytał
- Dziecko, skąd ty znasz takie słowa?!

Na co ja, z miną absolutnie niewinną:
- Z bajki o misiu jakimś tam.

Jako że były to czasy bez setki dziecięcych kanałów nadających kreskówki na okrągło, tacie niedługo zajęło zidentyfikowanie trefnej frazy w trefnym odcinku trefnej bajki o trefnym misiu. VHS powędrowała do kosza i po misiu nie pozostało nawet wspomnienie, a ja na szczęście nie wyrosłam na taką piekielną klientkę jak się zapowiadało.

społem

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 232 (274)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…