Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#33665

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia sprzed dwóch lat, akcja toczyła się w szpitalu na oddziale ortopedii.

W 2009 roku złamałam nogę w kolanie (dokładniej nasada kości piszczelowej). Złamanie było na tyle poważne, że musieli mi kończynę poskładać do kupy z pomocą śruby, która była nie małych rozmiarów - wersalki można nią było skręcać.
Po roku chodzenia z metalem w nodze nadszedł czas pożegnania z śrubą. W związku z tym udałam się ze skierowaniem do szpitala i przyjęto mnie w ustalonym terminie na oddział ortopedii.

Przyszedł do mnie anestezjolog zebrać wywiad przed zabiegiem. Po wywiadzie ustaliliśmy wspólnie, na moją prośbę, że będę znieczulona od pasa w dół a nie miejscowo i podadzą mi propofol (taki środek, po którego podaniu w moment zasnę na kilkanaście minut). Śrubę usuną mi pod specjalnym monitorem, gdzie na żywo będzie można oglądać kość z żelastwem wkręconym, aby skutecznie i szybko odnaleźć miejsce, gdzie się znajduje i usunąć to sprawnie.

I tu zaczął się problem. Kiedy przyszła pora na usunięcie przyczyny mojego pobytu na oddziale, ów sprzęt znajdywał się na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym na tamtejszej sali operacyjnej, która była zajęta, bo mieli nagłego pacjenta. Lekarz poczekał pół godziny, po czym cierpliwość się mu skończyła i postanowił zabieg wykonać na sali zabiegowej (wyposażonej jedynie w lampę, kozetkę, opatrunki, nici, igły środki dezynfekcyjne i tym podobne, oraz w jedynie podstawowe medykamenty) znajdującej się na moim oddziale bez korzystania ze sprzętu, który wcześniej wymieniłam. Mało tego. Pomimo ustalenia w jaki sposób ma być przeprowadzony zabieg, stwierdził, że zrobi to po swojemu.

Nie czekając na anestezjologa zarządził pielęgniarce, aby podała mi fentanyl w kroplówce (środek, który miał mnie ogłuszyć jedynie a nie uśpić - niestety działania środka w żaden sposób nie odczułam) bo propofolu na zabiegówce w szafce z lekami nie było, znieczulił kończynę miejscowo, zdezynfekował kolano, rozciął tkankę i zaczął grzebać w poszukiwaniu główki śruby wspomagając się widokiem zdjęcia RTG sprzed roku. Szło to człowiekowi dość mozolnie, mi powoli znieczulenie w międzyczasie zaczęło schodzić i zaczynało to grzebanie pobolewać. W końcu znalazł (trzeba było wyłuskać fragment kości, bo główka śruby zarosła).

I w tym momencie zaczął się koszmar. W życiu takiego bólu nie czułam jak wtedy. Złamanie tej kończyny było o wiele mniej bolesne, niż wykręcanie tego paskudztwa z kości. Z bólu darłam się niemiłosiernie, że słyszano mnie na obu oddziałach, które zajmowały całe piętro, na którym przebywałam. W przerwach, jakie łaskawie robił, bo z bólu nie mogłam zapanować nad oddechem i zaczęłam się hiperwentylować (mogłam stracić przytomność od tego) - okrzykami z bólu błagałam, prosiłam, wrzeszczałam, żeby przestał mnie katować i wezwał anestezjologa, bo ból jest nie do zniesienia.

Doktorek (swoją drogą młody szczyl w trakcie specjalizacji) dosłownie ignorował mnie i robił swoje. Biedna pielęgniarka była tym przerażona, bo widać było, że nie histeryzuję, a naprawdę to niemiłosiernie boli - trzymała mnie, powtarzała w kółko "Skarbie, jeszcze troszkę. Wytrzymasz kotku. Już, jeszcze troszeczkę.", wycierała mi łzy, trzymała za rękę, głaskała bezradnie i starała się jakoś w ten sposób ulżyć - bo nic innego zrobić nie mogła (wszak lekarz niestety ważniejszy i sprzeciwić mu się nie mogła, bo żywot cienki w pracy by miała).

Wrzaskami zaalarmowany ordynator zajrzał na zabiegówkę. Spojrzał ostentacyjnie na mnie i rzekł:
[O]rdynator- Co się tu dzieje?
[L]ekarz- Usuwam pacjentce w znieczuleniu miejscowym śrubę stabilizacyjną.
[O] (patrząc na nogę)- Co za histerie i fanaberie, przestań się drzeć, to szpital!
[Ja]- Tttaaakk? A nie sala tortur? Miałam być uśpiona! Znieczulenie mi zeszło. Może ja żywcem pokroić mam ciebie?!
[O]- Nie histeryzuj smarkulo.
Ordynator wyszedł, a doktorek powrócił do sadystycznej czynności.
W przerwie na oddech cała trzęsąc się wychrypiałam:
[Ja]- Zabraniam dalszego wykonywania zabiegu!
[L]- Teraz nie mogę przerwać!
[Ja]- Zaraz ci k*rwa tak przypi****lę, to zobaczysz co to za ból! - Po prostu nie wytrzymałam już.
[L]- Mam nadzieję, że masz dobre ubezpieczenie, bo się nie wypłacisz z odszkodowaniem.- Odpowiedział z ironicznym uśmiechem.
[Ja]- Lepiej, żebyś miał dobrego adwokata, bo oskarżę ciebie o znęcanie się! Studiuję na takim kierunku, że mogę tyle błędów wytknąć, że pożegnasz się ze specjalizacją!

Lekarz mnie zignorował, powrócił do brutalnej czynności, na żywca zszył ranę, roztrzęsiona i przerażona pielęgniarka założyła opatrunek i odwiozła na salę i zaraz przyszła do mnie z czymś uspakajającym, po czym mogłam zasnąć i odpocząć bo wciąż cała byłam w drgawkach z bólu.

Po wypisaniu mnie ze szpitala, udałam się do administracji celem pobrania kopii pełnej dokumentacji medycznej z pobytu na tym oddziale (gdzie opisane jest o wiele bardziej szczegółowo wszystko, niż na zwykłej karcie wypisu). Niestety po otrzymaniu dokumentacji nie doszukałam się wywiadu anestezjologicznego, gdzie było napisane w jaki sposób miał być przeprowadzany zabieg (okraszonego moim podpisem, że wyrażam zgodę na wykonany w taki sposób zabieg). Po prostu w magiczny sposób rozpłynął się w powietrzu. Był jedynie opis, że usunięto śrubę w znieczuleniu miejscowym.
W związku z tym doktorek uratował swoje parszywe cztery litery. Na świadków musiałabym brać personel medyczny, który całe zajście słyszał i widział - w tym biedną przerażoną pielęgniarkę, aby udowodnić winę temu sadyście, który nie powinien być według mnie lekarzem.

Szkoda mi było pielęgniarki, ponieważ wcale bym się nie zdziwiła, gdyby była szantażowana, aby tylko prawdy nie powiedzieć. A po tym jak by zeznała przeciwko lekarzowi, zwyczajnie by nie miała życia w pracy...
Dlatego odpuściłam, bo stwierdziłam, że ta kobieta ma więcej do stracenia niż ja do zyskania.

W każdym razie więcej nie zamierzam wylądować na ortopedii w tym szpitalu.

Piekielny przyszły ortopeda

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 576 (698)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…