Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#33734

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
To nie będzie jedna historia, tylko ciąg piekielnych scenek na jeden temat. Jako dziecko zachorowałam i musiałam dostać sterydy. Jak one działają na organizm wszyscy wiemy. U pięciolatki nadwaga 10kg to już dużo i nie było żadnego sposobu, żeby się tego pozbyć.

Tyle tytułem wstępu. Teraz będzie o naszym kochanym, tolerancyjnym społeczeństwie. I nie tylko o dzieciach, chociaż łatwo nie miałam. Po chorobie poszłam do przedszkola (muzycznego) i zaczęło się. Dyrektorka nie wyraziła zgody, żebym uczestniczyła z innymi dziećmi na pokazach tańca na festynach. Rzekomo nie miała odpowiedniego stroju, ale nie przyjęła też propozycji mojej mamy, że strój mogłaby uszyć we własnym zakresie.

W szkole (i wcześniej też) oczywiście zawsze byłam na boku, wyśmiewana, popychana itd, nie wchodźmy w szczegóły, pomysłów na utrucie życia "grubej dyni" było dużo.
Nauczyciele niewiele mogli (i pewnie chcieli) zrobić, mieli dosyć wiecznie skarżącej się i beczącej dziewuchy. W każdym razie kiedyś w trzeciej klasie podeszłam do wychowawczyni z kolejną sprawą, którą zlekceważyła. Ośmieliłam się (oczywiście przez to wszystko byłam i jestem dość nieśmiała) powiedzieć, że mam dość wiecznego dokuczania i bicia, na co usłyszałam wprost "A ja mam dosyć twoich wiecznych problemów".

W świetlicy kiedyś ktoś mnie popchnął, upadłam na plastikowy pojemnik z klockami, oczywiście lekko pękł. Dzieciaki poleciały do opiekunki naskarżyć "na mnie". Opiekunka doskonale widziała całe zajście, ale mimo wszystko padł kolejny przemiły tekst (cytat ze zmienionym imieniem) "Oczywiście Kaśka musiała usiąść swoim grubym dupskiem".

Nie mając nikogo po swojej stronie usiłowałam bronić się sama, oddawałam, jeśli ktoś mnie uderzył, czy dokuczył, sama bójek nie zaczynałam. Mimo wszystko jednak wychowawczyni w piątej klasie uważała mnie już nie jak wszyscy inni za dopust losu, ale za osobę wręcz agresywną. Któregoś dnia opowiadała o planowanej wycieczce klasowej, że zobaczy jak się będziemy zachowywać poza szkołą i może będzie takich wypadów więcej, ale pod warunkiem, że będziemy grzeczni, że "Kaśka nie będzie nikogo walić". Ta sama nauczycielka twierdziła, że obraźliwe przezwisko dotyczące figury i koleżeńska ksywa to jedno i to samo, rzecz naturalna, tylko ja nie potrafię tego rozróżnić.

Takich sytuacji było wiele, a fakt, że pamiętam dokładne cytaty po piętnastu latach coś znaczy. Z resztą zdarzają się do dziś, ale powiedzmy, że nauczyłam się puszczać je mimo uszu. Natomiast "dziękuję" wszystkim, którzy spieprzyli mi dzieciństwo w imieniu swoim i koncernów farmaceutycznych (trochę kasy na mnie i antydepresantach zbili).

szkoła

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 178 (212)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…