Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#33835

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Długa droga w mroźny, lutowy wieczór z ′niespodzianką′, której nigdy nie zapomnę.

Zachciało mi się bawić w bycie mentorem- opiekunem przyjeżdżających do naszego kraju na wymianę studentów z programu Erasmus. Trafił mi się chłopak z ciepłego kraju, a że u nas było w czasie jego przylotu -20, postanowiłam odebrać go prosto z lotniska, tym bardziej, że lądował w godzinach późnowieczornych. 150 km do stolicy, mały problem. Mniejszym problemem jest dojazd niż chory ktoś w akademiku.

Jedziemy z koleżanką, która jechała ze mną w tym samym celu, jedziemy i w trasie awaryjne hamowanie. No, ktoś zjeżdżał w ostatnim momencie do jakiegoś baru, zdarza się, cała kolumna aut hamuje, jedziemy dalej. A, no nie. Bo pan za mną uroił sobie, że ja go chcę na zderzak złapać. Potrąbił sobie, dłuuuuugo, zobaczył w tylnej szybie mój środkowy palec... I to był błąd... Rozpędzam się dalej, koleżanka wypuszcza z siebie ′o kurrr*a!′ Urażone męskie ego kazało Panu zacząć mnie wyprzedzać- jechał na czołówkę- i spychać do rowu, żeby zderzenia uniknąć. Adrenalina +500, ale i tak nie wiem, co mam zrobić, bo jak mnie wyprzedzi, to... będzie źle. Ale dać mu się zabić? Zjechałam do rowu, on zwalnia, ja wykręcam, może go wyprzedzę, no błąd. Wyhamował na środku drogi, zatrzymał auto, wychodzi, za mną rozpędzony tir. Powiedzieć, że gość agresywny to mało... Karczek bez szyi, wysoki, zaciśnięte pięści, pochylony, cały spięty, rzuca się do drzwi, chce mnie wyciągnąć, w ostatnim momencie blokuje centralnym wsyztskie drzwi. Wrzucam wsteczny, pan z tira za mną komunikuje mi dźwiękowo i świetlnie, że to nie jest najlepszy pomysł. Trudno, wymijam agresora, cudem uniknęłam czołowóki, pedał w podłogę- byle go zgubić. Nawet rejestracji nie zauważyłam. Gnamy jak dzikie, zgubić go, odebrać erasmusów, do domu. Chciałoby się...

Jechałyśmy ok. 50 km bez żadnych problemów, ale emocje opadły, zapas czasu był, zjeżdżamy z trasy do jakiegoś wiejskiego sklepiku. Parking przed sklepem był do niego równoległy i miał dwa wjazdy, jeden tak jakby na początku budynku, drugi na końcu. I chyba to nas uratowało, wjechałyśmy pierwszym wjazdem, facet drugim, stanął w nim i wyskoczył z auta. Jedyne, do mnie docierało, to krzyk, pisk koleżanki, że ON MA NÓŻ, ON MA NÓÓÓÓŻ!!! Później usłyszałam jak go w drzwi wbija... Tym razem adrenalina +1000. Wiele dziwnych sytuacji miałam okazję przeżyć, ale nigdy nie widziałam na twarzy człowieka takiego zadowolenia, satysfakcji i dumy, że nas zaraz złapie i tym nożem poharata, uśmiechał się na myśl o tym. Co ciekawe, na parkingu jeszcze dwa auta, z których dopiero wysiadali ludzie- nie przeszkadzało mu to. Psychiczny. Na szczęście nie zastawił całego wjazdu, a ja nie zgasiłam silnika, wyminęłam i jego i auto i na trasę, już obojętnie w którą stronę...

Dzwonimy na policję... I tu zaczyna się rozkwitać absurd. Koleżanka mówi, ja prowadzę auto. Sytuacja naświetlona, pytania od policjantów:
-Muszą panie podać swoją lokalizację...
-Jedziemy stąd, w takim kierunku, właśnie mijamy to, a to, w oddali pojawia się taka, a taka stacja!
-Ale nieeee, panie się zatrzymają, wyjdą numerek podadzą z tego, no, eeee, panie wiedzą, takiego płotka z cyferkami i koledzy tam podjadą! [o.O]
-Panie, on nas z nożem goni, jak się zatrzymamy to nas zaszlachtuje!
- No taaaaa, w sumie taaa, to ja nie wiem jak paniom pomóc, może do domu wróćcie?
Jeszcze parę minut takiego dialogu... W międzyczasie kilka razy musiałam się zatrzymać, bo gierkówka rozkopana, ruch odbywał się zmiennie po jednym albo drugim pasie ruchu, kilka razy on nam zajechał drogę, cudem go wyminęłam. Rozmowa nie schodzi nadal z poziomu absurdu... A robi się niefajnie, bo właśnie muszę zatrzymać się na stałe, samochody jadą z naprzeciwka, nie mam gdzie uciekać, bo drugi pas ruchu odgrodzony jest betonowymi blokami. Nie wiem, jak to zrobiłam, znalazłam wyrwę między blokadami, wyrwałam koleżance telefon i wykrzyczałam panu władzy, że jeśli nie pojawi się koło nas radiowóz, a psychiczny znowu nas zablokuje i wyjdzie z samochodu, to go przejadę, bo nie jestem w stanie dłużej psychicznie dać się ganiać jak zwierzyna, powoli nie jestem w stanie prowadzić auta i nie wiem kiedy stracę na tych rozkopach połowę zawieszenia... O dziwo, radiowóz był po 5 minutach. Zamiast go gonić, a mieli już model, markę, rejestrację i nawet kolor, ba- oni obok niego jechali stwierdzili, że się zatrzymają i pogadają z nami, po 5 minutach naszła ich refleksja, że może go dogonią. Pojechali... My też. Za parę kilometrów ten sam radiowóz stoi na poboczu, każą nam zjechać. Wychodzi do nas misio-ciapa w mundurze drogówki i słyszymy:
-Wiedzą panie, my to zrezygnowaliśmy, bo on się wystraszył, to pewnie zawiasy ma, bo po rejestracji to Warszawa Targówek będzie, to już nie podjedzie...
-Ale on jest niebezpieczny! Jak będzie na nas czekał pod Warszawą, albo gdzieś mieście?
-No, ale co my go ganiać będziemy, jak się za chwilę nasz rejon kończy! Bo składać zawiadomienia też panie nie będą, prawda?
-A niby czemu nie?
-No bo panie z łódzkiego, tu trzeba będzie przyjechać, zostać, pogadać z nami, zeznania złożyć, później wracać i jego będziemy szukać... No, czy to się komu opłaca? My te papierki robić będziemy? No, czy to warto? A poza tym, to panie myślą, że on jeden taki psychiczny jest?
Tu nam ręce opadły, szczęki też, podziękowałyśmy, stwierdziłyśmy, że jak coś zawiadomienie złożymy na naszym komisariacie. Na ′do wiedzenia′ usłyszałyśmy, że oni kolegom z Warszawy każą zatrzymywać i kontrolować takie auta. A owszem, kazali, na wjeździe z Raszyna stały radiowozy, tylko kontrolowały auta częściowo odpowiadające opisowi...
Na lotnisko dojechałyśmy, kolegów odebrałyśmy, bezpiecznie wróciłyśmy do domu. Dopiero w łóżku dotarło do mnie, że na prawdę mogło mi się coś stać. I to coś poważniejszego niż nóż w drzwiach...
Serdecznie w tym miejscu pozdrawiam panów policjantów, dzięki takiemu działaniu przestępczość zmaleje, a kryminaliści na pewno nie poczują się bezkarni! Dziękuję, że moje podatki wykorzystywane są w odpowiednim celu, wy spełniacie swoje obowiązki, a ja mogę czuć się bezpiecznie i z czystym sumieniem powiedzieć gościom z innego kraju ′Czujcie się jak u siebie w domu, będziecie tu bezpieczni!′ Nigdy nikomu nie życzę takiego stresu, takiego bólu serca w trakcie i takiej paniki. Przez najbliższe parę tygodni widząc srebrnego focusa w combi serce podchodziło mi do gardła i zaczynałam szukać drogi ucieczki...

polskie drogi

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 233 (287)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…