Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#33888

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam znajomego. Znajomy ma mamę - lekarkę. I jakąś bardzo dziwną, mega rzadką chorobę, której nazwa składa się ze słowa "zespół" i kilku nazwisk. Przynajmniej tak twierdzi jego mamusia.

Choroba ta ma się objawiać między innymi niekontrolowanym tyciem, problemami z koncentracją i milionem innych rzeczy, ale przede wszystkim ogólną życiową niezaradnością (w stylu niezdolność do samodzielnego zaparzenia herbaty - serio!). Jakbym ja miał stawiać diagnozę to powiedziałbym, że koleś jest nieziemsko rozpuszczony przez matkę - ale na szczęście nie jestem lekarzem.
Spędzałem z omawianym przypadkiem wakacje w domku w górach - mimo wszystko dość dobrze się dogadywaliśmy. Pod nieobecność mamusi chłopak zaczął próbować wykonywać różne codzienne czynności (zmywanie garów, zamiatanie podłogi, przynoszenie zakupów ze sklepu) których normalnie ze względu na chorobę nie wolno mu było nawet spróbować, a o dziwo lepiej lub (zwykle) gorzej dawał radę. Miał z tego radochę taką, że w końcu postanowił spróbować porąbać drzewo na ognisko. Machnął parę razy siekierą, rozłupał parę pniaków.

Na drugi dzień na jego nieprzyzwyczajonych do pracy fizycznej dłoniach pojawiły się bolesne odciski. Dowiedziałem się o tym słysząc (mimo woli) paniczną rozmowę kolegi z matką - o tym, że zauważył nowy objaw choroby. Tak, chodziło o pęcherze na dłoniach... Nie dawał sobie wmówić, że to od rąbania drewna. Cały dzień spędził szukając w internecie jaka choroba daje takie objawy, każdy trop konsultując telefonicznie z mamą.
Kolega ma 22 lata. Nie pracuje, nie studiuje, bo stan jego zdrowia na to nie pozwala... zdaniem matki.
Żyje w przekonaniu, że jest wyjątkowym przypadkiem medycznym, którego badanie posunie naukę do przodu.

Skomentuj (52) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 971 (1007)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…