Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#34768

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia będzie o tym jak to zostałam kryminalistką.

Miasteczko średniej wielkości, osiedle domków jednorodzinnych, sklep spożywczy w odległości 200 metrów od mojego domu. Odkąd tylko powstał często robię tam drobne zakupy. A to mleka zabraknie, masło się skończyło, etc. Ekspedientki mniej więcej wszystkich z okolicy kojarzą z widzenia i vice versa.
Pewnego leniwego dnia wstałam rano, zrobiłam kawę i już miałam usiąść na balkonie w celu spożycia, gdy zorientowałam się, że paczka papierosów jest pusta. Tak, wiem - bardzo zły i brzydki nałóg ale cóż poradzić? Poranna kawa bez papierosa jest jak tosty bez sera - idzie spożyć ale to już nie to samo. Szybka decyzja, narzucam bluzę i do sklepu.

Godziny poranne więc trochę ludzi w kolejce czeka. Stoję i ja. Nowa pani ekspedientka - trochę powoli jej to kasowanie idzie ale uśmiechnięta, zagaduje przyjaźnie do klientów, ona się uczy dopiero. Przychodzi moja kolej.

- PapierosyPopularnejFirmy poproszę.
- DOWÓD DAJE! - Gdzie się podziała ta miła pani, która przed chwilą zagadywała o pięknym letnim poranku?

Lekko zbita z tropu szukam w portfelu (a to jest worek bez dna tak samo jak przeciętna torebka). W zasadzie nie dziwi mnie, że proszą mnie o dowód. Twarz mam bardzo młodziutką, niska jestem raczej, przyzwyczaiłam się.
- No szybciej! Inni klienci czekają! - hm... klienci mają okazać wyrozumiałość, bo ona się uczy i kasuje powoli, a nie może chwilę poczekać aż znajdę dowód? Widocznie to działa tylko w jedną stronę.
W końcu jest! znalazłam. Pokazuję. Pani wyrywa mi dowód z ręki.

- Przecież to nie TY! Oszukać się chciało?! - mocno podniesiony głos - Ochrona! Gówniara ma podrobione dokumenty!

Od czasu wyrobienia dowodu (5 lat) ścięłam włosy, przefarbowałam i trochę schudłam. Może nie wyglądam identycznie jak na zdjęciu ale żeby od razu zupełnie inaczej? No nie sądzę... Niemniej jednak zaraz mnie szlag jasny trafi, wydziera się babsko na cały sklep, a piana z ust cieknie.

Podchodzi do mnie pan ochroniarz. Uspokoiłam się trochę, młody chłopak pracuje tu od jakiegoś czasu, na pewno kojarzy mnie z widzenia. Zresztą, chodziliśmy do jednego ogólniaka.
- W czym jest problem, pani Kasiu?
- Ta gówniara ma podrobione dokumenty! Policję trzeba wzywać!
Stoję osłupiała. Rozumiem, podrobione dokumenty to poważna sprawa jest. Zaczynam się jednak powoli wkurzać, nie jestem ani gówniarą ani tym bardziej oszustką.
- Niech pan powie tej... PANI, że pan mnie zna, przychodzę tu prawie codziennie i nie raz i nie dwa dokument tożsamości mi już sprawdzano i miejmy to z głowy - wycedziłam przez zęby, wewnątrz starając się liczyć do dziesięciu, żeby nie podnieść głosu.
- Tego niestety nie mogę powiedzieć! Ja pani dowodu nie widziałem nigdy! Zapraszam na bok!

Witki mi opadły. Poddałam się. I stałam się sensacją dla gawiedzi zebranej w sklepie.
Ochroniarz zadzwonił po policję. Przyjechali, obejrzeli dowód ze wszystkich stron, porównali z legitymacją studencką. No nijak im nie pasuje! Zdjęcia kompletnie różne! W dodatku żadnego podobieństwa z twarzą przed nimi nie widzą ani na dowodzie ani na legitymacji.

Zabrali mnie panowie niebiescy na komendę, po mamusię zadzwonili żeby przyjechała i ze sobą akt urodzenia dziecka wzięła. (Tak, zadzwonili po mamusię 23-letniej kobiety).
Wykonali kilka telefonów - do urzędu miasta i na uczelnię w celu potwierdzenia autentyczności dokumentów tożsamości.

Poważnie wkur***** wyszłam z komisariatu po kilku godzinach u boku mamusi pokładającej się ze śmiechu.

Do sklepu osiedlowego staram się już nie chodzić. Od feralnego zdarzenia kiedy tylko wchodzę, pracownicy patrzą mi na ręce i szepczą między sobą "oszustka". No cóż... z takim podejściem do klienta (jak się okazało kompletnie niewinnego o czym raczyłam ich poinformować) daleko nie zajadą.

Tylko nadal się zastanawiam. Wymienić ten dowód żeby mieć bardziej aktualne zdjęcie czy nie? ;)

sklepy

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 745 (835)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…