Kilka dni temu poszłam do Biedronki z zamiarem kupienia lodów. Otworzyłam lodówkę i nauczona doświadczeniem pomacałam lekko przez papierek, czy są dobrze zamrożone, różnie z tym bywa. Ale z takim czymś nie spotkałam się jeszcze nigdy. w opakowaniu była dosłownie maśtyka o półpłynnej konsystencji.
Zgłosiłam kasjerce, że prawdopodobnie psuje im sie chłodnia. Przyjęła z wdzięcznością, zaraz zgłosiła kierownictwu sklepu.
Gdzie piekielność?
Na drugi dzień znów poszłam coś kupić, uszkodzona lodówka rozmrażała się odłączona od prądu, a wszystkie roztopione wczoraj lody zostały przełożone do innej.
Nie wiem, może tylko ja słyszałam o czymś takim jak gronkowiec. Po powrocie do domu zadzwoniłam do sanepidu, ale nie zauważyłam żadnych efektów kontroli.
Zgłosiłam kasjerce, że prawdopodobnie psuje im sie chłodnia. Przyjęła z wdzięcznością, zaraz zgłosiła kierownictwu sklepu.
Gdzie piekielność?
Na drugi dzień znów poszłam coś kupić, uszkodzona lodówka rozmrażała się odłączona od prądu, a wszystkie roztopione wczoraj lody zostały przełożone do innej.
Nie wiem, może tylko ja słyszałam o czymś takim jak gronkowiec. Po powrocie do domu zadzwoniłam do sanepidu, ale nie zauważyłam żadnych efektów kontroli.
biedronka
Ocena:
455
(617)
Komentarze