Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#35323

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kolejna porcja smaczków z redakcji. Tym razem o tym jak szukać pracownika.

Kiedy szef uznał, że zakończył się dla mnie etap bycia stażystką (przynieś, podaj, pozamiataj) i zasłużyłam na awans, konieczne było poszukanie kogoś na moje stanowisko. On sam nie ma czasu, wiecznie zajęty, zalatany, więc mi powierzył to zadanie. Obiecał jednak przygotować mi listę wytycznych. Ogłoszenie rzuciłam na naszą stronę internetową i do gazety, pozostało tylko czekać na listę od szefa i na odzew potencjalnych kandydatów.

Następnego dnia kiedy przyszłam do pracy, na biurku czekała na mnie lista od szefa. W zasadzie nic zaskakującego: umiejętność obsługi komputera, wykształcenie minimum średnie, komunikatywność, umiejętność pracy w zespole, odpowiedzialność, chęć do pracy, przyjazny stosunek do petenta. To co w każdym innym ogłoszeniu.

Nie oszukujmy się - to nie jest super prestiżowa praca, ale w małym miasteczku miejsc pracy jak na lekarstwo, więc zgłosiło się sporo chętnych. Po dokonaniu pierwszej selekcji pozapraszałam potencjalnych współpracowników na rozmowę.

Rozmowa 1.
Piętnaście minut po umówionym czasie do redakcji dostojnym krokiem wchodzi panienka. Lat 18, tegoroczna maturzystka. Ani dzień dobry, ani pocałuj mnie w dupę i tonem rozkazującym każe prowadzić się do redaktora naczelnego, bo ona tu będzie pracować. Poinformowałam uroczą damę, że to ja będę przeprowadzała rozmowę kwalifikacyjną i zaprosiłam do swojego biurka. Dziewczyna spojrzała na mnie z obrzydzeniem i stwierdziła że ze mną nie będzie rozmawiała - ona chce się czuć godnie i nie da się poniżyć. Pięć minut później obrażona wyszła trzaskając drzwiami.
Pierwsza kandydatka skreślona.

Rozmowa 2.
Cv młodego chłopaka zapowiadało się obiecująco - student pierwszego roku dziennikarstwa, bardzo zainteresowany stażem na wakacje. Pomyślałam, że będzie akurat. Dorobi sobie w wakacje, a przy okazji popatrzy jak wygląda praca w redakcji - przyda mu się w przyszłości.
O umówionej godzinie wszedł wraz z zatykającą nozdrza wonią alkoholową. Nie powiem, zadał szyku ubłoconymi do granic możliwości martensami i krótkimi porwanymi na tyłku spodenkami. Zastanawiałam się przez chwilę czy nie pozwolić mu przyjść jak wytrzeźwieje (dobre serce mam, rozumiem że mógł na studenckiej imprezie zabalować dnia poprzedniego) ale zmieniłam zdanie, kiedy odwrócił się plecami do mnie, łyknął sobie pokaźnie z piersiówki i zatoczył na regał.
Drugi kandydat skreślony.

Rozmowa 3.
Młoda dziewczyna poszukuje pracy na wakacje. Przez telefon wydawała się bardzo zaangażowana i chętna do pracy. O ja naiwna.
Podczas rozmowy wyraziła głębokie oburzenie nienormowanym czasem pracy. W redakcji różnie bywa - zazwyczaj do domu można iść już o 14 czy 15, jednak kiedy numer jest zamykany bywa, że siedzi się i do 20 albo 22. Ona może pracować od 10 do 15. My się dostosujemy. Tak...
Wydała się być też mocno zdegustowana obowiązkami jakie miałaby wypełniać (odbieranie telefonów, przyjmowanie ogłoszeń, odbieranie mejli). Wysyczała, że robienie kawy szefowi i odkurzenie miejsca pracy, to poniżej jej godności.
Trzecia kandydatka skreślona.

To były trzy rozmowy, które najbardziej utkwiły mi w pamięci. Koniec końców po kilku dniach bezowocnych poszukiwać znalazłam kandydata idealnego, który zresztą w redakcji pracuje do dnia dzisiejszego.

Powiedzcie mi jak to jest, że w miasteczku gdzie praca nie czeka za rogiem, poniżej godności aplikujących jest wytarcie kurzu z własnego stanowiska pracy albo zrobienie komuś kawy? I przede wszystkim, jak można przyjść na rozmowę w sprawie pracy nawalonym w trzy parasolki?

redakcja

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 709 (757)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…