Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#35480

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia może wydać się nieco przesadzona, ale pisana jest z pozycji 7-10-o letniego dziecka.
Do podstawówki chodziła ze mną dziewczynka, nazwijmy ją Kasia. Rodzice po rozwodzie, ojciec alimentów podobno nie płacił, dzieci piątka. Powszechnie było wiadomo, że w domu się nie przelewa, pomagała opieka społeczna, znajomi, ogólnie kto mógł.

Tymczasem

Kasia i jej siostra chodziły wystrojone jak lalki. Mówiły, że dostawały ciuchy po kuzynce. Tylko dziwnym trafem miały wiele ubrań natychmiast po wprowadzeniu do sklepów.

W pierwszej klasie szkoła organizowała zbiórkę artykułów szkolnych, które miały być później wysłane bodajże do Afryki. Kasia przyniosła długopis i ołówek (ok, trudno mieć pretensje, jeśli kogoś nie stać). Wychowawczyni wyśpiewała na jej cześć hymn pochwalny, że Kasiunia właściwie sama potrzebuje pomocy, a jeszcze dzieli się z innymi itd. Tymczasem oddany przez inna dziewczynkę zeszyt został przyjęty z łaski i skrytykowany, że powinna przynieść ładniejszy, bo to dla dzieci. Na okładce miał jakiś wzór z kropeczek. (Lata 90-te, nie było takich cudów jak teraz)

Kilka razy w roku organizowane były wycieczki autokarowe. Zawsze zebrała się grupka dzieci, których rodzice nie mogli sobie pozwolić na taki wydatek, Kasia jechała zawsze. A że miała wyjątkowo ostrą formę choroby lokomocyjnej każdy wyjazd miał co najmniej dwa nieplanowane przystanki.
Ktoś kiedyś delikatnie zasugerował matce, że może nie wysyłać małej gdzie sie tylko da, skoro tak choruje. Odpowiedź: Ale ona chce.

Koło 4 klasy weszły w modę takie małe piłeczki z gumowych nitek (coś podobnego do pomponików przy czapkach babcinej roboty). Szał, szpan i hit. Część dzieciaków miała, część nie, od razu Kasia przynosi modyfikację: do piłeczki przyklejona mordka, łapki, ogólnie stworek z okrągłym brzuszkiem, na dodatek po naciśnięciu jakiegoś guziczka świecił oczkami. Cudeńko, widać, że tanie nie było. Wszyscy oglądają, zachwycają się, ja powiedziałam coś w stylu: fajne, chciała bym takie mieć.
Na co Kaśka zdziwionym tonem jakby chodziło o 10dkg cukierków: To sobie kup.

Większość dzieciaków była wściekła na taką sytuację, tym bardziej, że dziewuszysko pod słodką minką okazywało się wredne i fałszywe. Ale nie, Kasiuni trzeba było pomagać w zdobyciu tego, czego nie mieli inni.

szkoła

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 30 (144)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…