Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#35697

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W zeszłym roku.
Kupno samochodu , mafijnego oczywiście.

Kierunek allegro.
Szukam, dzwonie, na zmianę z bratem.
Jest!
Idealna Trójeczka, zadbana, z gazem, niedroga, skóra, nie bita. Na zdjęciach lakier się błyszczy!
Tylko odległość… 700 kilometrów ode mnie. O.o
Ale mimo to dzwonie ja.
„Tak, auto jest w stanie idealnym! Żadnych poprawek nie trzeba nanosić, zero wkładu własnego! Silnik igła!”

Dzwoni brat.
„No, tam trzeba coś z gazem zrobić , bo dużo pali, ja tam nie wiem, filtr jakiś czy coś. Wie pan, ja to auto mam od miesiąca dopiero i nie wiem dokładnie.”

Szybka decyzja. Auto stoi [w komisie] za 6 tyś.
Ok., jedziemy.
Pakujemy się w autobus po wcześniejszym uprzedzeniu że jedziemy, i oczywiście czy będzie możliwość sprawdzenia auta w stacji diagnostycznej.
„Oczywiście będzie.”

Dojeżdżamy w miejsce gdzie Diabeł mówi … nie no nawet nie mówi , bo za daleko. O.o
Pod PKS podjeżdża zakurzone autko.
Wsiadamy, jedziemy, już w lekkim szoku bo autko nie wygląda jak te ze zdjęcia.
Ok ,dojechaliśmy.
Oglądamy.
Skórzana tapicerka jest rzeczywiście – ale do wymiany. Nie wiem jak oni robili te zdjęcia że nic nie było widać, ale na tylnej kanapie była w strzępach.
Oglądamy dalej.
W bagażniku – brak koła zapasowego i gaśnicy, że o kluczach na klapie nie wspomnę [jak ktoś nie wie to w bmw jak się otwiera bagażnik to jest taka jakby półeczka na klucze].
Gaśnice da tylko poszuka, a jak chcemy „zapasówkę”, to on może nam ją sprzedać. O.o
Ok., lecimy dalej.
Światła – no było by zbyt pięknie żeby wszystkie działały! A jakich brak? Świateł stopu.
Tłumaczenie sprzedawcy: a po co ci światła stopu? U nas nikt na to nie patrzy.
My, poker face i mówimy że u nas to jak policja złapie bez czegokolwiek to mandacik.
Ok., z łaski po namowach powiedzieli że zrobią.
Dalej.
„Stacja diagnostyczna? Jaka stacja? Nie ma czasu! To trzeba z miesięcznym wyprzedzeniem się umawiać!”
Na szczęście można było autko pod komputer podpiąć, gdzie wyszły na światło dzienne jakieś błędy, ale mało poważne – tak przynajmniej mówili ‘fachowcy’.
Klakson – dla mnie ważna rzecz, bo często używam jak mi jakiś baran drogę zajedzie czy coś.
Ale klaksonu brak.
A gościu tak oto rzecze: „Co wy myślicie , że ja nie mam co robić? Klakson nie potrzebny jest, w domu sobie zrobicie.
[Brat] : Ale auto miało być sprawne…
[Gościu]: No i jest.
[B] Bez świateł i klaksonu?
[G] ja robił nie będę , bierzecie albo nie.

Brać czy nie? Do domu 700 kilometrów… a jak nie dojedzie?
Facet z ceny zszedł 500 zł.
Czyli do zapłaty 5,5 tyś.
Gdzie po telefonicznej konsultacji z mechanikiem dowiedzieliśmy się , że do autka najprawdopodobniej trzeba będzie dołożyć ok. 2 tyś [błędy na komputerze jednak nie takie małe jak nam mówili] i możliwe że rama silnika jest spawana – po mocnej kraksie. Widać było spawanie, a facet tłumaczył że tak MUSI być. Plus nowe zapasowe koło, ważna gaśnica, klakson no i „regeneracja skóry”


Podziękowaliśmy i do domu wróciliśmy ok. południa dnia następnego, głodni, zmęczeni, zmarznięci i źli.


A to pierwsza wycieczka z kilku :D

kupno samochodu

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 72 (140)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…