Umówiłam się ze znajomymi w knajpce. Posiedzieliśmy dość długo i trzeba się zbierać do domu. Do autobusu nocnego daleko, mi nie chce się więc dzwonię po taksówkę i mówię dokąd jadę - mogę kogoś zabrać.
Często jeżdżę taksówkami, zazwyczaj korzystam z tej samej firmy, więc taksówkarze mnie kojarzą, a ja ich.
Zgłosiła się znajoma z pracy mojego kolegi (nie znałam jej wcześniej), że ona w tym samym kierunku, więc mogę ją podwieźć.
Ok, podjechała taksówka, pakujemy się do niej. Kierowca pyta dokąd. Podaję adres i pytam dziewczynę dokąd ona - podaje adres - o dziwo w przeciwnym kierunku niż mój. [K]ierowca na to:
[k] - To którą panią w pierwszej kolejności?
[z]najoma: - To najpierw ja!
[j]a: Nie opłaca nam się to, bo zapłacimy za kurs do ciebie, potem za powrót i za kurs do mnie. Bez sensu. Jedź sama, a ja poczekam na następną.
Poprosiłam, by kierowca przez radio mi kogoś szybko załatwił i wysiadłam. Zaraz podjechał inny samochód i wróciłam bezpiecznie do domu.
Kilka dni później znów wołam taksówkę. Ten sam kierowca, który odwiózł wtedy znajomą.
[k] - A tamta pani znajoma to taki numer mi wywinęła: jak dojechaliśmy powiedziała, że pani zapłaci za ten kurs i szybko zwiała.
Szczęka mi opadła. Gdybym nie znała tego kierowcy, to pewnie bym nie uwierzyła, ale znam go, wiem że jest uczciwy i zapłaciłam.
Zadzwoniłam do kolegi, którego znajomą jest ta dziewczyna, opowiedziałam historię i wymogłam na nim jej numer telefonu.
[j] - Czy to prawda, że nie zapłaciłaś za taksówkę i powiedziałaś, że to ja ureguluję rachunek?
[z] - No tak, przecież to ty zamawiałaś, to ty płacisz. TAK ZACHOWUJĄ SIĘ KULTURALNI LUDZIE.
[j] - Zapłaciłabym bez mrugnięcia okiem gdybyś jechała w moją stronę. Powiedziałaś, że jedziesz w moim kierunku, a tymczasem jechałaś w przeciwnym. Gdybyś przyznała, że nie stać cię na taksówkę to albo bym ci pożyczyła, albo podrzuciłabym na pętlę autobusów nocnych.
[z] - (zaczyna łkać) Bo ja nie znam miasta, a wy warszawiacy tacy nieużyci.
Jak się dowiedziałam - mieszka w Warszawie od kilku lat, nie od wczoraj. Ja mieszkałam wtedy blisko Dworca Centralnego, więc nawet nowy w mieście wie gdzie jest dworzec. Zwyczajnie udawała głupią.
Ale to nie koniec historii.
Kolega kilka miesięcy później dzwoni do mnie plotkami. Otóż moja "ulubienica" awansowała. Dostała służbową komórkę i kartę do bezgotówkowych rozliczeń z firmą taksówkową. Dwa miesiące później... odebrano jej jedno i drugie.
Przez dwa miesiące ze służbowej komórki wygadała rachunek na ponad 5 tysięcy złotych (narzeczony pracuje w Niemczech), a jej rachunki za taksówkę wyniosły ponad 1500 złotych. Jej szef się wściekł i zażądał bilingu za komórkę i taksówkę: Większość rozmów ponad abonament, to rozmowy na niemiecką komórkę (firma nie ma nic wspólnego z Niemcami), a w opisie usług taksówki były kilkugodzinne postoje pod centrum handlowym.
Kolega miał do niej słabość, więc mówi: nie rób takich numerów, bo wylecisz, a firmowy abonament ma opcję darmowych nieograniczonych rozmów z T-Mobile na całym świecie. Dlaczego nie powiedziałaś facetowi, żeby aktywował sobie w Niemczech numeru u tego operatora z odpowiednim prefiksem, miałabyś z firmowej komórki darmowe rozmowy i nikt by się nie przyczepił...
[z] - Ale o co chodzi, przecież to firma płaci, a nie dyrektor ze swojej kieszeni. Bo wy, warszawiacy tacy nieużyci...
Najlepiej zwalić swoją głupotę na warszawiaków :( Może tam, skąd pochodzi (nie wiem skąd) można naciągać znajomych i okradać firmę. Znacie takie miejsca na świecie? Bo ja nie.
Często jeżdżę taksówkami, zazwyczaj korzystam z tej samej firmy, więc taksówkarze mnie kojarzą, a ja ich.
Zgłosiła się znajoma z pracy mojego kolegi (nie znałam jej wcześniej), że ona w tym samym kierunku, więc mogę ją podwieźć.
Ok, podjechała taksówka, pakujemy się do niej. Kierowca pyta dokąd. Podaję adres i pytam dziewczynę dokąd ona - podaje adres - o dziwo w przeciwnym kierunku niż mój. [K]ierowca na to:
[k] - To którą panią w pierwszej kolejności?
[z]najoma: - To najpierw ja!
[j]a: Nie opłaca nam się to, bo zapłacimy za kurs do ciebie, potem za powrót i za kurs do mnie. Bez sensu. Jedź sama, a ja poczekam na następną.
Poprosiłam, by kierowca przez radio mi kogoś szybko załatwił i wysiadłam. Zaraz podjechał inny samochód i wróciłam bezpiecznie do domu.
Kilka dni później znów wołam taksówkę. Ten sam kierowca, który odwiózł wtedy znajomą.
[k] - A tamta pani znajoma to taki numer mi wywinęła: jak dojechaliśmy powiedziała, że pani zapłaci za ten kurs i szybko zwiała.
Szczęka mi opadła. Gdybym nie znała tego kierowcy, to pewnie bym nie uwierzyła, ale znam go, wiem że jest uczciwy i zapłaciłam.
Zadzwoniłam do kolegi, którego znajomą jest ta dziewczyna, opowiedziałam historię i wymogłam na nim jej numer telefonu.
[j] - Czy to prawda, że nie zapłaciłaś za taksówkę i powiedziałaś, że to ja ureguluję rachunek?
[z] - No tak, przecież to ty zamawiałaś, to ty płacisz. TAK ZACHOWUJĄ SIĘ KULTURALNI LUDZIE.
[j] - Zapłaciłabym bez mrugnięcia okiem gdybyś jechała w moją stronę. Powiedziałaś, że jedziesz w moim kierunku, a tymczasem jechałaś w przeciwnym. Gdybyś przyznała, że nie stać cię na taksówkę to albo bym ci pożyczyła, albo podrzuciłabym na pętlę autobusów nocnych.
[z] - (zaczyna łkać) Bo ja nie znam miasta, a wy warszawiacy tacy nieużyci.
Jak się dowiedziałam - mieszka w Warszawie od kilku lat, nie od wczoraj. Ja mieszkałam wtedy blisko Dworca Centralnego, więc nawet nowy w mieście wie gdzie jest dworzec. Zwyczajnie udawała głupią.
Ale to nie koniec historii.
Kolega kilka miesięcy później dzwoni do mnie plotkami. Otóż moja "ulubienica" awansowała. Dostała służbową komórkę i kartę do bezgotówkowych rozliczeń z firmą taksówkową. Dwa miesiące później... odebrano jej jedno i drugie.
Przez dwa miesiące ze służbowej komórki wygadała rachunek na ponad 5 tysięcy złotych (narzeczony pracuje w Niemczech), a jej rachunki za taksówkę wyniosły ponad 1500 złotych. Jej szef się wściekł i zażądał bilingu za komórkę i taksówkę: Większość rozmów ponad abonament, to rozmowy na niemiecką komórkę (firma nie ma nic wspólnego z Niemcami), a w opisie usług taksówki były kilkugodzinne postoje pod centrum handlowym.
Kolega miał do niej słabość, więc mówi: nie rób takich numerów, bo wylecisz, a firmowy abonament ma opcję darmowych nieograniczonych rozmów z T-Mobile na całym świecie. Dlaczego nie powiedziałaś facetowi, żeby aktywował sobie w Niemczech numeru u tego operatora z odpowiednim prefiksem, miałabyś z firmowej komórki darmowe rozmowy i nikt by się nie przyczepił...
[z] - Ale o co chodzi, przecież to firma płaci, a nie dyrektor ze swojej kieszeni. Bo wy, warszawiacy tacy nieużyci...
Najlepiej zwalić swoją głupotę na warszawiaków :( Może tam, skąd pochodzi (nie wiem skąd) można naciągać znajomych i okradać firmę. Znacie takie miejsca na świecie? Bo ja nie.
naciągaczka
Ocena:
1108
(1152)
Komentarze